środa, 7 lutego 2018

Cloverfield Project (2018)



Niech Cthulhu będzie z wami!







Nie będę ukrywać, że " Cloverfield Project" już od kilku lat, tzn. w czasach kiedy jeszcze nosił tytuł "God Particle", znajdował się na mojej liście najbardziej oczekiwanych filmów (głównie z powodu intrygującego konceptu) dlatego też bardzo się ucieszyłem, że będę miał możliwość go w końcu obejrzeć.

Po seansie jednak doskonale rozumiem dlaczego dzieło nigeryjskiego reżysera Juliusa Onaha (który do tej pory miał na swoim koncie tylko jedną pełnometrażową, choć chyba niespecjalnie znaną, pozycję zatytułowaną "Dziewczyna ma kłopoty", w której jedną z głównych ról zagrała Alicja Bachleda Curuś) nie weszło do kin, jak to było pierwotnie planowane tylko od razu trafiło na Netflixa. Mamy tu bowiem do czynienia z bardzo slabą produkcją.

Jak już wspomniałem uważam, że sam pomysł wyjściowy (grupa astronautów podczas wykonania misji w przestrzeni kosmicznej uświadamia sobie, że Ziemia zniknęła a co najgorsze, że swymi działaniami mogli się do takiego stanu rzeczy przyczynić) był intrygujący i, co by nie mówić całkiem oryginalny. Niestety, jak to często bywa od fajnego pomysłu do satysfakcjonującego filmu daleka droga, szczególnie kiedy ludzie którzy się za to zabierają nie dysponują odpowiednio dużym talentem.

Jestem absolutnie pewien, że gdyby za ten projekt odpowiadał np. Denis Villeneuve otrzymalibyśmy prawdziwe cudeńko, jednak Onahowi równie blisko do Villeneuve'a co mnie do randki z Emmą Stone. Nigeryjski twórca nie potrafi budować nastroju, nie wie jak się "opowiada obrazem" i w rezultacie otrzymujemy tytuł, który niespecjalnie angażuje.

Warto również podkreślić, że scenariusz, pisany przez Orena Uziela (m.in. "22 Jump Street") i Douga Junga (m.in. "Przekręt Doskonały") powtarza schematy znane z tysięcy innych produkcji kina SF, których tematyką są problemy z jakimi muszą się mierzyć ludzie w przestrzeni kosmicznej a w dodatku wyraźnie widać, że pierwotnie miała to być w pełni autonomiczna pozycja, którą w ostatniej chwili starano się powiązać ze stworzoną przez J.J. Abramsa serią. W przeciwieństwie do kapitalnego "10 Cloverfield Lane" nawiązania do elementów znanych z poprzednich odsłon są tu bowiem robione na siłę i bez choćby grama subtelności.

Przede wszystkim jednak mimo obsadzenia kilku świetnych aktorów (Mam tu na myśli przede wszystkim Daniela Bruhla, Elizabeth Dębicki czy Zhang Ziyi) zabrakło wyrazistych bohaterów, których losem można się przejmować.

Krótko mówiąc nie polecam sięgać po "Cloverfield Project". Lepiej kolejny raz obejrzeć jedną z poprzednich części tego uniwersum, które były dużo bardziej udane.



OCENA: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz