poniedziałek, 11 czerwca 2018

Botoks (2017)

Niech Cthulhu będzie z wami!


Patryk Vega to prawdziwy fenomen polskiego kina! Podstawowe zasady tworzenia filmów są mu ewidentnie obce. Nie radzi sobie z prowadzeniem aktorów czy kreowaniem wiarygodnych bohaterów z krwi i kości a przede wszystkim nie potrafi operować subtelnością, więc jego filmy pełne są przesady. Nie potrafi również opowiedzieć koherentnej historii, gdyż fabuła rozjeżdża się na luźno ze sobą powiązane epizody. 

Najwyraźniej jednak Vega opanował sztukę rozumienia potrzeb swoich widzów, skoro sygnowane jego nazwiskiem i wypuszczane hurtowo produkcje ściągają do kin tłumy i biją kolejne rekordy frekwencyjne. Takiego zjawiska nie można lekceważyć. Przemogłem się więc i ja. W końcu zdecydowałem się obejrzeć jeden z najgłośniejszych filmów wspomnianego reżysera czyli ubiegłoroczny "Botoks", opowiadający o problemach polskiej służby zdrowia. I muszę powiedzieć, że jest to znacznie lepszy film, niż się tego spodziewałem przed seansem. Przynajmniej dało się go w miarę bezboleśnie oglądać i nie miałem poczucia żenady. 

Myślę, że głównym powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, iż Vega posiada niebywały zmysł obserwacji. Wystarczy bowiem rozejrzeć się dookoła, porozmawiać z osobami z branży albo trochę poczytać, by uwierzyć, iż przedstawione przez niego wydarzenia faktycznie mogły mieć miejsce. Może niekoniecznie w takiej formie, w jakiej zostały przedstawione na ekranie, gdyż przerysowanie pewnych sytuacji jest aż nadto widoczne. 

niedziela, 10 czerwca 2018

Lisbeth Salander powrociła!

Niech Cthulhu będzie z wami!


ilka dni temu w sieci zawitał pierwszy zwiastun "The Girl in the Spider’s Web" czyli kolejnego amerykańskiego podejścia do ekranizacji w swoim czasie cyklu "Millenium" Stiega Larssona (Po jego śmierci kontynuowanego przez Davida Lagercrantza). Po niezbyt zadowalającym finansowo rezultacie poprzedniej próby czyli "Dziewczyny z Tatuażem" postanowiono dokonać poważnych zmian.  Davida Finchera na fotelu reżyserskim zastąpił Fede Alvarez (Między innymi "Nie oddychaj!" czy remake "Martwego Zła"), jako Lisbeth Salander zobaczymy Claire Foy a Daniela Craiga zastąpił Sverrir Gudnason (Borg/McEnroe). A ponieważ osobiście uwielbiam postać wspomnianej wyżej genialnej hakerki, którą uważam za jedną z najciekawszych postaci kobiecych w literaturze musiałem zerknąć okiem, co też udało się tam twórcom usmażyć. 

I niestety trzeba powiedzieć, że jak na razie nie wygląda to zbyt korzystnie. Wiem, że to tylko trailer i od wszelkich dalekosiężnych przewidywań należy się póki co powstrzymać (a nuż to tylko niefortunnie dobranego materiału), ale mam wrażenie, że całość sprawia raczej wrażenie parodii "Dziewczyny z tatuażem" a nie jej pełnoprawnego sequelu.

Zreszta jakoś specjalnie mnie to nie dziwi, skoro nawet w przypadku ksiazkowego oryginału pierwsza czesc zdecydownie góruje nad reszta pod względem klimatu czy fabuły, dyż nie ma w nim absolutnie zbednych koligacji rodzinnych glownej bohaterki sprawiajacych wrazenie zaczerpnietych z jakiejs marnej telenoweli. Poza tym Rooney Mara zdaje sie miec wiecej ekranowej charyzmy niz Claire Foy, która wygląda i zachowuje się jak tania cosplayerka. Nie mówiąc już o tym, że nadal uważam, że Mara była dokładnie taką Salander, jaką miałem w głowie podczas czytania książki. Stworzyła bowiem bohaterkę niezwykle skomplikowaną, która wygląda jak delikatna, niewinna i wrażliwa nastolatka (Dodam, że to właśnie dlatego bardziej wiarygodna i wierna książkowemu oryginałowi wydaje mi się scena gwałtu. Z tego bowiem co pamiętam z lektury nasza bohaterka wyglądała na "łatwy łup" co w przypadku eterycznej Mary jest o wiele bardziej prawdopodobne i łatwiej w to uwierzyć niż przy o wiele masywniej zbudowanej Noomi Rapace, która wcieliła się w tę bohaterkę w szwedzkiej wersji), ale jednocześnie oglądając ją na ekranie mamy wrażenie, że w środku drzemie dzika bestia, z którą lepiej nie zadzierać. 

środa, 6 czerwca 2018

Moje ulubione piosenki!



Niech Cthulhu będzie z wami!


Tak mnie dzisiaj naszło, by z okazji zbliżającego się wielkimi krokami mundialu pobawić się w Adama Nawałkę. Jednak zamiast wybierać piłkarzy wolałem pokusić się o stworzenie zestawienia 23 moich ulubionych piosenek. Przy czym chcę od razu zastrzec, że mówiąc ulubionych nie mam na myśli najlepszych, tylko takie, które z różnych względów uważam za bardzo ważne w mojej muzycznej edukacji najbardziej we mnie utkwiły, poruszyły jakąś strunę bądź takie, do których najczęściej wracam by delektować się pięknem ukrytym w dźwiękach. Oczywiście  racji ograniczonej ilości miejsc niektóre moje ulubione kawałki musiały obejść się smakiem. Co nie znaczy, że uważam je za dużo gorsze. Ba! Innego dnia pewnie mógłbym z nich utworzyć alternatywne zestawienie. Dlatego też prosze go nie traktować jako śmiertelnie poważne, ale raczej jako rodzaj sugestii. 


Miejsce 1. 
Queen "The Show must go on!"


Miejsce 2. 

The Dumplings "Oddychasz"


Miejsce 3.
Emma Stone "Auditon (Fools who dream)


Miejsce 4. 
Archive "Again"

Miejsce 5. 
Arctic Monkey "Do I wanna know"


Miejsce 6. 
Depeche Mode "Strangelove"


Miejsce 7.
The Moody Blues "Nights in White Satin"


Miejsce 8. 
Paramore "Ignorance"


Miejsce 9.
2NE1 "I am the best"




Miejsce 10.

Karen O, Trent Reznor, Atticus Ross "Immigrant Song"



Miejsce 11.
Republika "Republika Marzeń"



Miejsce 12.
Marina and the Diamonds "Starring Role"



Miejsce 13.
Antonio Banderas, Los Lobos "Cancion Del Mariachi"




Miejsce 14.
Placebo "Song to say goodbye"




Miejsce 15.
Edwyn Collins "A girl like you"


Miejsce 16.
TaTu "Ya Soshla S Uma"


Miejsce 17. 
Sting "Shape of my heart"

Miejsce 18.
Linkin Park "In The End"

Miejsce 19.
Myslovitz "Dla Ciebie"

Miejsce 20. 
Taconafide "Nóż"


Miejsce 21. 
Chloe Howl "Rumour"


Miejsce 22. 
Die Antwoord 



Miejsce 23. 
Sigrid "Everybody Knows"