wtorek, 4 kwietnia 2017

Dziś 38 urodziny obchodziłby nieodżałowany Heath Ledger :(






Pozwolę sobie do czegoś przyznać. Otóż bardzo obawiałem się jego występu jako Jokera w "Mrocznym Rycerzu". I to aż do tego stopnia, że długo zwlekałem z sięgnięciem po wyżej wspomnianą produkcję. Ba! Mało brakowało a nigdy bym jej nie obejrzał!

Po prostu w swej pamięci wciąż miałem fantastyczną interpretację Księcia Zbrodni zaproponowaną przez jednego z moich ulubionych aktorów czyli Jacka Nicholsona w filmie Tima Burtona. Wydawało mi się więc czymś nieprawdopodobnym, by można to było zrobić lepiej.

Nie pomagało również to, że aktor, który miał zastąpić niekwestionowaną "Legendę Kina", jaką jest Nicholson, był dla mnie wówczas kompletnym no-nejmem.

Jak bardzo się myliłem! Z perspektywy czasu muszę bowiem przyznać, że Ledger z łatwością mnie do siebie przekonał a przede wszystkim dowiódł, iż nie powinienem był w niego wątpić. Stworzył wspaniałą postać, którą (przez poważne różnice w interpretacji) mogę uwielbiać na równi z Jokerem Nicholsona. Swoją drogą zawsze śmieszą mnie ludzie, którzy te kreacje ze sobą porównują i piszą komentarze w stylu "Ledger to kwintesencja Jokera! Ledger to jedyny prawdziwy Joker! Nicholson zaorany".

Dodając do tego kapitalną dyspozycję, jaką zaprezentował w "Tajemnicach Brokeback Mountain" oraz ogólną, że tak to określę "ekranową charyzmę" otrzymujemy aktora, który zdecydowanie odszedł przedwcześnie, gdyż mógł jeszcze wiele razy nas oczarować swym nieprzeciętnym talentem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz