czwartek, 21 września 2017
Artyści (2016) TVP
Oficjalny opis fabuły: Zasłużony i wieloletni dyrektor Teatru Popularnego w Warszawie popełnia samobójstwo, a jego ciało zostaje znalezione przez aktorów podczas spektaklu. Władze miasta mianują nowego dyrektora, którym zostaje młody reżyser z prowincji – Marcin Konieczny. Jego plany repertuarowe są bardzo ambitne – do końca sezonu chce wystawić cztery premiery. Zapewnia także zespół, że nie planuje zwolnień. Mimo tego aktorzy przyjmują dyrektora dosyć powściągliwie…
Moja opinia
Produkcja, która w mojej opinii śmiało może kandydować do tytułu najlepszego serialu w historii polskiej telewizji. Monika Strzępka i Paweł Demirski, do tej pory znani przede wszystkim jako reżyserzy teatralni w swoim debiucie na małym ekranie przygotowali niezwyle oryginalne danie w umiejętny sposób łączące ze sobą thriller polityczny, kryminał i komedię obyczajową. Dodając do tego wyrazistych bohaterów, fantastyczny klimat, oryginalność oraz kapitalną grę aktorską. Trzeba dodać, że poza nielicznymi wyjątkami takimi jak Tomasz Karolak czy Andrzej Seweryn postawiono na nowe, nieopatrzone jeszcze twarze, wśród których zdecydowanie bryluje kapitalny Marcin Czarnik. Finalny efekt jest doprawdy niesamowity i aż trudno uwierzyć, że to polska produkcja, gdyż pod każdym względem (czyli realizacyjnie, aktorsko a przede wszystkim fabularnie) mamy tu do czynienia z najwyższym możliwym poziomem. Odważę się nawet stwierdzić, że poziom tej produkcji dorównuje albo nawet zdecydowanie przerasta wysokobudżetowe produkcje hollywoodzkie!
czwartek, 7 września 2017
Który mamy rok?
Niech Cthulhu będzie z wami!
Muszę powiedzieć, że choć od finału "Twin Peaks" minęło już kilka dni, jednak nadal czuję się całkowicie znokautowany i nie mogę zebrać myśli. Dlatego też przepraszam, że ta krótka notka może być nieco chaotyczna.
Uznałem bowiem, że przydałoby się coś napisać i spróbować podsumować te kilka miesięcy spędzone w Twin Peaks, jednakże to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, które w tym tygodniu zafundowali nam Mark Frost oraz David Lynch zrobiło mi z mózgu kefir malinowy. Mam zatem wrażenie, że zajmie mi trochę czasu, zanim wszystko ułoży się w logiczną całość (oczywiście zakładając, że takowa istnieje). Ba! Uważam, że nie obejdzie się bez ponownego seansu całego serialu.
Na razie, niemal "na gorąco" mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem w stuprocentach usatysfakcjonowany. Całkowicie spełniło się bowiem to czego chciałem i czego prawdę mówiąc oczekiwałem, czyli by finał tej historii nie był prostym happy endem i nie zakończył się ostatecznym triumfem dobra nad złem. Przeciwnie! By David Lynch i Mark Frost nas zaskoczyli, zaszokowali, zmusili do myślenia a przede wszystkim by zwieńczenie opowiadanej przez nich historii na długo zostało nam w pamięci i wywoływało żarliwe emocje. Wszystko to tutaj dostaliśmy, dlatego też odważę się stwierdzić, że był to najlepszy finał serialu w historii telewizji i absolutnie nie dało się tego zrobić lepiej!
Tak na marginesie dodam, że z tego co zdążyłem zauważyć wynika, iż te dwa wyemitowane odcinki bardzo podzieliły fanów! Wspomniani wyżej twórcy ewidentnie zakpili bowiem z osób próbujących zinterpretować sens ich dzieła wywracając wszystkie fanowskie teorie do góry nogami. Stworzyli coś, co jeszcze przez długi czas będzie wywoływało żarliwe polemiki i inicjowało powstawanie rozlicznych interpretacji.
Uznałem bowiem, że przydałoby się coś napisać i spróbować podsumować te kilka miesięcy spędzone w Twin Peaks, jednakże to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, które w tym tygodniu zafundowali nam Mark Frost oraz David Lynch zrobiło mi z mózgu kefir malinowy. Mam zatem wrażenie, że zajmie mi trochę czasu, zanim wszystko ułoży się w logiczną całość (oczywiście zakładając, że takowa istnieje). Ba! Uważam, że nie obejdzie się bez ponownego seansu całego serialu.
Na razie, niemal "na gorąco" mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem w stuprocentach usatysfakcjonowany. Całkowicie spełniło się bowiem to czego chciałem i czego prawdę mówiąc oczekiwałem, czyli by finał tej historii nie był prostym happy endem i nie zakończył się ostatecznym triumfem dobra nad złem. Przeciwnie! By David Lynch i Mark Frost nas zaskoczyli, zaszokowali, zmusili do myślenia a przede wszystkim by zwieńczenie opowiadanej przez nich historii na długo zostało nam w pamięci i wywoływało żarliwe emocje. Wszystko to tutaj dostaliśmy, dlatego też odważę się stwierdzić, że był to najlepszy finał serialu w historii telewizji i absolutnie nie dało się tego zrobić lepiej!
Tak na marginesie dodam, że z tego co zdążyłem zauważyć wynika, iż te dwa wyemitowane odcinki bardzo podzieliły fanów! Wspomniani wyżej twórcy ewidentnie zakpili bowiem z osób próbujących zinterpretować sens ich dzieła wywracając wszystkie fanowskie teorie do góry nogami. Stworzyli coś, co jeszcze przez długi czas będzie wywoływało żarliwe polemiki i inicjowało powstawanie rozlicznych interpretacji.
Dlatego też nie można się dziwić, że wytworzyły się
dwa antagonistyczne nastawione obozy. Jedni fani (i ja zdecydowanie należę do
tej właśnie grupy) są zachwyceni wykreowanym nastrojem. Inni natomiast (i tych
jest zdecydowana większość) narzekają,
że nic się nie wyjaśniło, że postaci pojawiały się i znikały, że efekty
specjalne nie były najwyższych lotów (tu się nawet mogę zgodzić, głównie jeśli
chodzi o sposób przedstawienia konfrontacji z Bobem, która wyglądała dość
tandentnie. Uważam jednak, że źródłem problemu były tu nie tyle pieniądze czy
raczej ich brak, ale głównie fakt, iż aktor grający tę postać zmarł zanim
zabrano się za kręcenie trzeciego sezonu. Jestem bowiem pewien, że z nim na
pokładzie ta wspomniana wyżej scena wyglądałaby znacznie bardziej przekonująco)
a przede wszystkim, że większość wątków nie została właściwie zamknięta. Tak
jakby zapominali, że Lynch to nie
Hitchcock (przykładowo) i nigdy nie
interesowały go logiczne rozwiązania czy związek przyczynowo-skutkowy, gdyż
jego dzieła należy przede wszystkim czuć a niekoniecznie rozumieć. W jego
filmach najważniejsza jest bowiem oniryczna atmosfera, wszechobecna dziwność i
niezwykłość, tajemnica a przede wszystkim to niepokojące podskórne poczucie
czyhającego się zagrożenia, którego nie widać na pierwszy rzut oka.
Dlatego też ja, mimo lekkiego niedosytu, jestem wdzięczny, że dane mi przeżyć tę niezwykłą przygodę. Bez takich "zwariowanych" dzieł i bez takich "szalonych" artystów jak David Lynch otaczający nas świat byłby bowiem bowiem przeraźliwie i nieznośnie smutny.
wtorek, 29 sierpnia 2017
Jeszcze tylko tydzień :(
Niech Cthulhu będzie z wami!
Czy wiecie, że za tydzień zakończy się przygoda z serialem Twin Peaks? Najprawdopodobniej definitywnie? Muszę przyznać, że ten fakt przepełnia mnie smutkiem, ponieważ oglądanie trzeciego sezonu było niczym spotkanie po latach z dawno niewidzianymi starymi przyjaciółmi i zdecydowanie będzie mi tego brakowało. :(
Na dłuższe podsumowania przyjdzie jeszcze czas. Zobaczymy też, czy David Lynch i Mark Frost będą potrafili ten serial godnie zakończyć. Jedno jednak można powiedzieć już teraz: powrót do Twin Peaks odbył się na ich zasadach i za to należy im się szacunek!
Zamiast bowiem próbować zjednać sobie widzów przez "bezpieczne" kopiowanie znanych i lubianych elementów zaserwowali nam kompletny odjazd do świata zwichrowanej i kompletnie nieprzewidywalnej wyobraźni. Skręcili w stronę psychodeli i surrealizmu oraz mnożenie kolejnych zagadek i wątków co sprawiało, iż momentami miałem wrażenie jakbym śledził pięćdziesiąt różnych seriali na raz. Nic więc dziwnego, że fani podzielili się na dwie grupy: tych, którzy ten sezon uwielbiają i tych, którzy go nienawidzą.
Ja mimo wszystko należę do tej pierwszej kategorii. Zresztą chyba nie może być inaczej skoro bezgraniczną miłością darzę wykreowany przez Lyncha i Frosta świat z jego specyficznym na poły onirycznym klimatem, kapitalnie rozpisanymi i zagranymi postaciami, pięknymi jak marzenie kobietami (Audrey Horne <3) zakręconą i totalnie nie przewidywalną fabułą, niepokojącą muzykę Angela Badalamentiego a przede wszystkim tą magiczną siłą, która intryguje, hipnotyzuje i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. To wszystko sprawia, że "Twin Peaks" jest serialem, o którym nie da się zapomnieć i jestem absolutnie pewien, że sam będę wielokrotnie do tego niezwykłego świata wracał.
Jednocześnie nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że Twin Peaks najciekawszy był na samym początku to znaczy kiedy skupiał się przede wszystkim na odkrywaniu skrywanej pod fasadą sielankowości mrocznej strony tytułowego miasteczka oraz tajemnic zamieszkujących go bohaterów.
środa, 23 sierpnia 2017
Będzie solowy film o Jokerze!
Niech Cthulhu będzie z wami!
Wiadomość dnia? Wydaje się, że tak! Dziś właśnie bowiem Warner Bros. ponformowało, że powstanie osadzony w latach osiemdziesiątych solowy film o jednej z moich ulubionych postaci czyli Jokerze!
Co jeszcze lepsze wyprodukuje go sam Martin Scorsese a całość ma przypominać dramaty gangsterskie wspomnianego wyżej reżysera czyli "Chłopców z Ferajny" i "Kasyno"! Gorzej, że za kamerą nie stanie sam Scorsese ale Todd Phillips znany przede wszystkim jako twórca "Kac Vegas" i "Rekinów Wojny". Wydaje mi się bowiem, że specjalista od lekkich komedii nie jest najlepszym wyborem na twórcę filmu dramatu gangsterskiego!
Na razie nie wiadomo kto tym razem dostanie szansę wcielenia się w tę ikoniczną postać. Krążą słuchy, że ma to być młodszy aktor ponieważ film opowiadać będzie o początkach przestępczej działalności Zbrodniczego Błazna! Osobiście postawiłbym na: Dane DeHaana, Gasparda Ulliela, Bena Whishaw, Matta Smitha, Eamona Farrena lub Rhysa Wakefielda.
Trochę jednak szkoda, że nie dano Jaredowi Leto szansy odkupienia win i udowodnienia, że jego rola w "Suicide Squad", która wielu osobom nie przypadła do gustu, nie była wynikiem braku umiejętności ale raczej efektem produkcyjnego bałaganu towarzyszącego powstawaniu wyżej wspomnianej produkcji.
Wszak chyba każdy wie, że film, który pierwotnie miał być poważny i mroczny radykalnie przemontowano, żeby przypominał to, co zaprezentowano w kolorowych i wesołych trailerach. Dlatego też większość scen z jego udziałem wyleciała przy montażu co sprawia, że trochę ciężko go jednoznacznie oceniać. Liczę więc na to, że faktycznie omawiana tu produkcja będzie stand alone movie natomiast Leto jeszcze powróci do odgrywania Jokera w DCEU.
P.S. Według najnowszych informacji również powstający "The Batman" nie będzie związany z DCEU. Rodzi się zatem pytanie, czy ktoś tam w WB ma jakikolwiek plan na cokolwiek? A może po prostu Justice League jest aż tak złe, że muszą szukać sposobu na porzucenie tonącego okrętu.
P.S. Według najnowszych informacji również powstający "The Batman" nie będzie związany z DCEU. Rodzi się zatem pytanie, czy ktoś tam w WB ma jakikolwiek plan na cokolwiek? A może po prostu Justice League jest aż tak złe, że muszą szukać sposobu na porzucenie tonącego okrętu.
wtorek, 8 sierpnia 2017
Valerian i miasto tysiąca planet (2017)
Niech Cthulhu będzie z wami!
Dziś, ze swoją wspaniałą przyjaciółką Sylwią wybraliśmy się do kina na film "Valerian i miasto tysiąca planet" czyli najnowszą produkcję francuskiego reżysera Luca Bessona twórcy mającego na swoim koncie m.in. "Leona Zawodowca" i "Piąty Element". Pozwólcie więc, że podzielę się z wami swoimi wrażeniami.
czwartek, 3 sierpnia 2017
Moje ulubione aktorki
Niech Cthulhu będzie z wami!
Skoro zrobiłem już zestawienie moich ulubionych aktorów, to logicznym jest, iż teraz wypadałoby sporządzić listę aktorek, które z różnych względów budzą moją sympatię i lubię je oglądać na ekranie. Przy czym nie muszą to być bowiem walory czysto wizualne. Po prostu wymienione tu panie przekonały mnie do siebie talentem, lub po prostu mają nieodparty urok osobisty. Wybór nie był prosty, gdyż na każde miejsce czekało drugie tyle kandydatek, zatem logicznym jest chyba, że musiałem kogoś pominąć. W swoistej poczekalni wylądowały (niektóre dopiero na ostatniej prostej) m.in. Zoe Kazan, Penelope Cruz, Karolina Gruszka, Brit Marling, Olivia Cooke, Carey Mulligan, Margot Robbie, Emily Blunt, Jennifer Connely, czy Mia Wasikowska. Każdej z wyżej wymienionych pań było mi autentycznie szkoda.
wtorek, 1 sierpnia 2017
Dunkierka (2017)
Niech Cthulhu będzie z wami!
Nie będę ukrywał, że uwielbiam Christophera Nolana. Zresztą zdążyliście to pewnie zauważyć po moim rankingu ulubionych reżyserów, w którym zajął zaszczytne drugie miejsce. Mimo wszystko jednak na "Dunkierkę" szedłem z ogromnymi oporami. Raz, że nie jestem wielkim fanem kina wojennego a dwa doniesienia o tym, iż ma to być bardziej swoisty eksperyment niż pełnowartościowy produkt budziły niepokojące skojarzenia z "Song to Song".
Subskrybuj:
Posty (Atom)