niedziela, 19 listopada 2017

Krótka piłka: Happy Death Day (2017)



Niech Cthulhu będzie z wami!




Muszę powiedzieć, że ten film mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Polski tytuł, brzmiący "Śmierć nadejdzie dziś" zdecydowanie nie jest bowiem najszczęśliwszy, jeśli można tak to ująć, gdyż sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z kolejną randomową sieczkę, których rocznie powstają setki. A ponieważ od dłuższego czasu czuję poważny przesyt takich produkcji , czemu wielokrotnie dawałem na tych łamach wyraz, zatem nie trudno zgadnąć, że gdybym miał się kierować wyłącznie tytułem, to nigdy bym po tę produkcję nie sięgnął.

Znacznie lepiej brzmiałoby moim zdaniem choćby "Szczęśliwego umierania!". Dostajemy bowiem film będący delikatnym powiewem świeżości w zdawałoby się całkowicie wyeksploatowanym gatunku teen slasher. Swoistą wariację na temat "Dnia Świstaka" doprawioną sporą porcją naprawdę udanej komedii, całkiem sympatycznymi bohaterami oraz czymś, co można określić "samoświadomością", gdyż twórcy ewidentnie podeszli do opowiadanej przez siebie historii na luzie i z dystansem.

Zatem choć sam film nie jest może specjalną rewolucją na miarę pierwszej części "Krzyku" czy kapitalnych "Porąbanych" to jednak widocznie akurat na taki rodzaj niezobowiązującej rozrywki miałem dziś nastrój bo bawiłem się przednio. Krótko mówiąc polecam!

niedziela, 5 listopada 2017

"Najgorszy człowiek na świecie" Małgorzata Halber


Niech Cthulhu będzie z wami!





Każdy się wstydzi.

Każdy się wstydzi trzech rzeczy.

Że nie jest ładny.

Że za mało wie.

I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu

Każdy.

***

Nałóg bierze się z braku.

Z tego, że jesteś pusty w środku. Pusty i zaniepokojony.

Nałóg bierze się stąd, że mimo tego, co jest na zewnątrz i w dowodzie osobistym, i w CV, w środku jesteś smutną grubaską. I cokolwiek by się działo- jesteś smutną grubaską. Jesteś rudym konusem, którego przezywali w podstawówce.

Jesteś brzydki.

Jesteś gorszy.

Nikt nie chce z tobą spędzać czasu.

Sonic Youth śpiewają o tobie: You aren't never go anywhere.



Książkę, z której pochodzą powyższe cytaty czyli "Najgorszego człowieka na świecie" (tak na marginesie dodam, że to chyba jeden z najbardziej intrygujących tytułów na jakie się kiedykolwiek natchnąłem i, z tego co pamiętam zwrócił moją uwagę na półce w księgarni, zanim jeszcze wiedziałem cokolwiek odnośnie  poruszanej w nim treści. Nie zdecydowałem się jednak po niego sięgnąć, ponieważ obawiałem się jakiegoś ckliwego romansu) autorstwa Małgorzaty Halber poleciła mi jakiś czas temu koleżanka twierdząc, że istnieje spora szansa, że przypadnie mi do gustu.

Zacznę jednak od tego, że mimo wszystko trochę się tej pozycji obawiałem. Przeczytałem bowiem, że dotyczy uzależnień a muszę przyznać, że jakoś nie specjalnie przepadam za książkami czy filmami dotyczącymi tej tematyki. Poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak chociażby genialne "Requiem dla snu" czy wybitny "Wstyd" z rewelacyjną kreacją mojego ulubionego aktora Michaela Fassbendera wymienione wyżej pozycje kojarzą mi się bowiem z nachalnym dydaktyzmem, epatowaniem cierpieniem a przede wszystkim z "umoralniającymi" programami puszczanymi nam w szkole na lekcjach religii. 

Muszę jednak powiedzieć, że kiedy już przełamałem swój opór i zacząłem tę pozycję czytać, to nie mogłem się oderwać. Bo choć sam nie mam raczej problemu z jakimikolwiek nałogami, to jednak poczułem z bohaterką dziwną więź pozwalającą mi ją zrozumieć a nawet, do pewnego stopnia, się z nią utożsamiać.

Wszak mam graniczące z pewnością wrażenie, że alkoholizm i narkomania naszej protagonistki mimo wszystko nie są najważniejszym tematem tej smutnej, poruszającej i przygnębiającej książki.  Ba! Ośmielę się stwierdzić, iż powyższe problemy bohaterki stanowią jedynie pretekst do opowiadania o ciężkim losie jednostki w coraz bardziej unifikującym się świecie oraz o próbach radzenia sobie z introwertyzmem, wiecznym poczuciem niższości oraz "bólem istnienia" czyli tematami, które (nie będę tego ukrywać) są mi niepokojąco bliskie. 

Nałogi zdają się w tym pomagać ponieważ tworzą bezpieczną iluzję. Dodają pewności siebie, pozwalają się otworzyć łagodzą stres, wypełniają wewnętrzną pustkę, pozwalają "normalnie" rozmawiać z innymi ludźmi a przede wszystkim sprawiają, że ma się wrażenie, iż nasza egzystencja na tym "padole łez" mimo wszystko posiada choć odrobinę sensu. 

Podsumowując. Gorąco polecam każdemu zapoznanie się z twórczością Małgorzaty Halber. Mimo licznych wulgaryzmów to naprawdę kawał doskonałej, pobudzającej do myślenia literatury. Można tylko podziwiać autorkę, że, jeśli choć część z opisanych tu sytuacji ma kontekst autobiograficzny,  miała odwagę do tego stopnia otworzyć się przed czytelnikiem.