poniedziałek, 25 lutego 2019

No i po Oscarach...

Niech Cthulhu będzie z wami!




Jak zapewne doskonale wiecie, dziś nad ranem polskiego czasu w Hollywood Theatre w Los Angeles wręczono Oscary czyli rzekomo najbardziej prestiżowe nagrody światowej kinematografii. Przynajmniej same chcą za takie uchodzić.

Przyznam,  że nie mam specjalnej ochoty tej gali jako szerzej komentować, gdyż zwyczajnie nie warto. Powiem tylko, że paradoksalnie brak gospodarza wyszedł na dobre ponieważ dzięki temu całość przebiegła niezwykle sprawnie i zmieszczono się w 3,5 godzinach. Jednocześnie jednak było strasznie sztywno, więc może jednak następnym razem uda się przekonać choćby Aubrey Plazę, która znakomicie poradziła sobie podczas „Independent Spirit Awards”. Tylko warto potencjalnego hosta zabukować odpowiednio wcześniej oraz mieć uprzednio przygotowany "Plan B" aby potem nie trzeba było w ostatniej chwili kombinować jeśli coś pójdzie nie tak.



Pod względem merytorycznym już tak fajnie nie było. Te Oscary należy przede wszystkim określić jako wieczór triumfu polityki nad sztuką. Dowodem niech będzie niemal całkowita porażka najlepszej produkcji w całej stawce czyli genialnej „Faworyty”, która najwyraźniej okazała się być zbyt "dziwna" jak na gust szanownej Akademii. Ba! Długo wydawało się, że Yorgos Lanthimos opuści Hollywood Theater z pustymi rękami. Na szczęście niemal na ostatniej prostej Olivia Colman pokonała Glenn Close (czyli zdawałoby się murowaną faworytkę tej kategorii, na którą kursy u bukmacherów były praktycznie 1:1 podczas gdy na Colman 7:1). Warto jednak pamiętać, że „Faworyta” zdobyła tylko jedną statuetkę (z dziesięciu nominacji) podczas gdy Bohemian Rhapsody zgarnęło cztery (najwięcej tego wieczoru) a Black Panther trzy. W takich czasach przyszło nam żyć.


My też musieliśmy obejść się zresztą smakiem ponieważ „Zimna Wojna” skończyła wieczór wyłącznie z nominacjami, których nie udało się przekuć na statuetki. Szkoda, gdyż dla mnie osobiście film Pawlikowskiego jest dużo lepszym obrazem (przede wszystkim budzi większe emocje.) niż nieco zbyt manieryczna „Roma”, która zachwyca jedynie stroną techniczną.  No cóż! Trzeba było dla Akademii przygotować specjalną wersję z zaakcentowaniem prześladowania mniejszości rasowych lub seksualnych. Może wtedy mielibyśmy szansę na coś więcej ;)


Podsumowując. Będę się musiał poważnie zastanowić czy za rok znowu dam się skusić blichtrowi tego eventu.Zwłaszcza, że komentarze gości w studiu Canal+ też mnie specjalnie nie przekonały, że warto było poświęcać noc.

A to szczegółowe rezultaty: 


Najlepsza aktorka drugoplanowa: Regina King „If Beale street could talk” (Szkoda, że nie któraś z pań z „Faworyty” czyli Rachel Weisz lub Emma Stone)
Najlepszy film dokumentalny: Free Solo
Najlepsza charakteryzacja: Vice
Najlepsze kostiumy: „Black Panther” (Serce wolałoby "Faworytę, ale rozum podpowiada, iż wykreowanie od podstaw fikcyjnego świata faktycznie zasługiwało na nagrodę. Zatem nie mam większych pretensji)
Najlepsza scenografia: „Black Panther” (Patrz komentarz wyżej)
Najlepsze zdjęcia: Alfonso Cuaron „Roma”
Montaż dźwięku: „Bohemian Rhapsody”
Najlepszy dźwięk: „Bohemian Rhapsody”
Najlepszy film nieanglojęzyczny: „Roma”
Najlepszy montaż: „Bohemian Rhapsody” (Chyba za fakt, że montażysta w zasadzie uratował ten film przed byciem totalnym bałaganem)
Najlepszy aktor drugoplanowy: Mahershala Ali „Green Book”
Najlepszy film animowany: „Spiderman Universum” (Bardzo cieszy mnie ta nagroda! To fantastyczna produkcja!)
Najlepszy animowany film krótkometrażowy: „Bao”
Najlepszy krótkometrażowy dokument: „Period. End of sentence”
Najlepsze efekty specjalne: „Pierwszy Człowiek”
Najlepszy film krótkometrażowy: „Skin”
Najlepszy scenariusz oryginalny: „Green Book”
Najlepszy scenariusz adaptowany: „Czarne Bractwo. Blackkklansman”
Najlepsza muzyka: Ludwig Goransson „Czarna Pantera”
Najlepsza piosenka: „The Shallow” (Narodziny Gwiazdy)
Najlepszy aktor: Rami Malek „Bohemian Rhapsody” (Lubię Maleka, ale mam wrażenie, że Mortensen zasłużył chyba bardziej)
Najlepsza aktorka: Olivia Colman „The Favourite” (Największa niespodzianka wieczoru! Szkoda, że nie było remisu, gdyż zarówno Close jak i Colman stworzyły wielkie kreacje jednak zwycięstwo jest zdecydowanie zasłużone. No i to fantastyczne przemówienie! )
Najlepszy reżyser: Alfonso Cuaron „Roma”
Najlepszy film: „Green Book” (A więc jednak nie „Roma”! Zmieniam zdanie! To jest największa niespodzianka wieczoru! Wybór w gruncie rzeczy bardzo bezpieczny. Aczkolwiek nie będę ukrywał, że „Green Book” mi się bardzo podobał, więc w sumie wielkiej tragedii nie ma. Zawsze mogło być gorzej. Zawsze mogło zwyciężyć „Bohemian Rhapsody”)




Moje Oscarowe przewidywania

Niech Cthulhu będzie z wami!



Już za kilka godzin w Los Angeles odbędzie się uroczysta gala wręczenia najbardziej pożądanych statuetek światowej kinematografii! W tym roku wyścig jest niezwykle wyrównany i poza kilkoma murowanymi faworytami, których porażka byłaby gigantyczną sensacją („The Shallow” w piosence czy mimo wszystko „Roma” jeśli chodzi o najlepszy film) wszystko się może zdarzyć. Pora zatem pobawić się we wróżbitę Macieja i spróbować przewidzieć jej zwycięzców.

Najlepszy film roku

Wygra: „Roma”

Powinien: „Faworyta”

Brak wśród nominowanych: „Suspiria”, „Dom, który zbudował Jack”, „Spider-Man Uniwersum”


Najlepszy reżyser

Wygra: Alfonso Cuaron „Roma”

Powinien: Yorgos Lanthimos „Faworyta”

Brak wśród nominowanych: Lynne Ramsey „Nigdy Cię tu nie było”, Lars von Trier „Dom, który zbudował

Jack”, Luka Guadagnino „Suspiria”, Bo Burnham „Eight Grade”, David Robert Mitchell "Tajemnice Silver Lake"


Najlepszy aktor

Wygra: Rami Malek „Bohemian Rhapsody”

Powinien: Vigo Mortensen „Green Book”

Brak wśród nominowanych: Matt Dillon „Dom, który zbudował Jack”, Ethan Hawke "First Reformed"


Najlepsza aktorka

Wygra: Glenn Close „Żona”

Powinien: Być remis między Close a Colman

Brak wśród nominowanych: Toni Collette „Hereditary”, Joanna Kulig „Zimna Wojna”, Elsie Fisher „Eight Grade”


Najlepszy aktor drugoplanowy

Wygra i powinien: Mahershala Ali „Green Book”

Brak wśród nominowanych: Michael B. Jordan „Black Panther”


Najlepsza aktorka drugoplanowa

Wygra: Regina King „Gdyby ulica Beale umiała mówić”

Powinna: Rachel Weisz lub Emma Stone „Faworyta”

Brak wśród nominowanych: Grace Van Patten „Tajemnice Silver Lake”, Mia Goth „Suspiria”, Tilda

Swinton „Suspiria”


Najlepszy scenariusz oryginalny

Wygra: Green Book (Brian Hayes Currie, Nick Vallelonga, Peter Farrelly)

Powininien: Faworyta (Tony McNamara, Deborah Davis)

Brak wśród nominowanych: „Tajemnice Silver Lake”, „Bad Times at the El Royale”, „Dom, który

zbudował Jack”, „Eight Grade”


Najlepszy scenariusz adaptowany

Wygra i powinien: Czarne bractwo. BlacKkKlansman (Kevin Willmott, Charlie Wachtel, Spike Lee, David

Rabinowitz)

Brak wśród nominowanych: Spider-Man Universum


Najlepszy film nieanglojęzyczny

Wygra: Roma (Meksyk)

Powinna: Zimna Wojna (Polska)

Brak wśród nominowanych: Płomienie (Korea)


Najlepsze zdjęcia

Wygra: Roma (Alfonso Cuarón)

Powinien: Faworyta (Robbie Ryan)

Brak wśród nominowanych: Benjamin Loeb „Mandy”, Benoit Debie „Climax”


Najlepszy długometrażowy film animowany

Wygra i powinien: Spider-Man Uniwersum


Najlepsze efekty specjalne

Wygra i powinien: Avengers Infinity War


Najlepszy dźwięk

Wygra: Bohemian Rhapsody

Powinien: Pierwszy Człowiek

Brak wśród nominowanych: "Ciche Miejsce"


Najlepszy montaż

Wygra: Vice

Powinien: Faworyta

Brak wśród nominowanych: Climax, Suspiria (za scenę w pokoju luster), Hereditary


Najlepsza charakteryzacja

Wygra: Vice

Powinien: Granica

Brak wśród nominowanych: Suspiria


Najlepsza muzyka oryginalna

Wygra: Black Panther (Ludwig Göransson)

Powinien: Gdyby ulica Beale umiała mówić (Nicholas Britell)

Brak wśród nominowanych: Mandy (Jóhann Jóhannsson)


Najlepsza piosenka

Wygra i powinien: "The Shallow",wyk. Lady Gaga i Bradley Cooper

Brak wśród nominowanych: „Always remember us this way” (Narodziny Gwiazdy), Suspirium (Suspiria).




czwartek, 14 lutego 2019

Krótka piłka: Marvelous Mrs. Maisel (2017-)

Niech Cthulhu będzie z wami! 



Już od jakiego czasu przymierzałem się do tego, aby zabrać się za oglądanie tej produkcji. Zresztą biorąc pod uwagę, że "Marvelous Mrs. Maisel" jest jednym z najczęściej nagradzanych seriali komediowych ostatnich lat (zgarnął między innymi tegoroczne Złoty Globy) chęć przekonania się z czym mamy do czynienia nie może specjalnie dziwić. W końcu się zdecydowałem (Ba! Specjalnie zarejestrowałem się na Prime Video aby korzystać z legalnego źródła) i muszę przyznać, że jestem absolutnie zachwycony!

Właściwie można powiedzieć, że ten serial to moja nowa, wielka miłość! Zresztą chyba trudno się temu dziwić, skoro dzieło, za które odpowiada Amy Sherman-Palladino (mająca na swoim koncie pracę przy kilku innych popularnych serialach komediowych takich jak "Gilmore Girls" czy "Roseanne". Ma zatem doświadczenie w tego typu projektach i klimatach) jest kompozycją, w której (niczym w symfoniach autorstwa Mozarta albo innego wirtuoza) ciężko znaleźć choć jedną fałszywą nutę.

 Ta dziejąca się w latach 50 ubiegłego wieku historia młodej kobiety (tytułowej pani Maisel), która, po tym jak została porzucona przez męża, postanawia rozpocząć karierę stand-uperki urzeka atmosferą (do tego stopnia, że ciężko się oderwać), dialogi są autentycznie zabawne (Dawno się tak nie uśmiałem. I muszę przyznać, że był to szczery śmiech, prosto z głębi), postacie (nawet trzecioplanowe czy epizodyczne) są wyraziste a Rachel Brosnahan jest po prostu niesamowita!

Mam nadzieję, graniczącą z pewnością, że Brosnahan dostanie szansę przy innych, większych projektach bo jej charyzma po prostu rozsadza ekran, więc zdecydowanie zasługuje na zrobienie wielkiej kariery! Ma urodę, wdzięk a przede wszystkim naturalny talent komediowy. Krótko mówiąc kamera ją uwielbia, a ona, co najwazniejsze, umie to wykorzystać. Warto także wspomnieć, że sekundujący jej aktorzy i aktorki również wypadają znakomicie, zwłaszczy Tony Shalhoub a przede wszystkim kradnąca każdą scenę Alex Borstein jako nietuzinkowa menedżerka tytułowej bohaterki. Jednak to gwiazda Brosnahan świeci w tym serialu zdecydowanie najjaśniej.

Jedynym minusem tej produkcji jest w moim odczuciu fakt, że jest taka krótka (na razie tylko 18 odcinków) więc przygoda z tymi bohaterami kończy się zanim właściwie zdąży się na dobre zacząć. Ciężko mi się będzie przestawić na coś innego, więc gorąco liczę na to, iż w planach twórców nie tylko są kolejne sezony, ale przede wszystkim, iż będą one stały na tak samo wysokim poziomie.

wtorek, 12 lutego 2019

Lista wstydu Amerykańskiej Akademii Filmowej



Niech Cthulhu będzie z wami!




Już niedługo Oscary czyli rzekomo najbardziej prestiżowe nagrody filmowe na świecie. Z tej okazji pokusiłem się o przygotowanie krótkiego zestawienia filmów, które zdobyły tę statuetkę choć moim zdaniem absolutnie nie powinny.

1.Rocky (Zdecydowanie powinien był wtedy wygrać "Taksówkarz" Scorsese
2.Sprawa Kramerów (Pokonała genialny "Czas Apokalipsy" Coppoli
3.Forest Gump (Ed Wood, Pulp Fiction czy Skazani na Shawshank byłyby znacznie lepszymi wyborami)
4.Angielski Pacjent (Przypominam, że ten film pokonał wyśmienite "Fargo" braci Coen)
5.Titanic (Wiem, że ten wybór może zostać uznany za kontrowersyjny. "Titanic" bowiem to drugi najbardziej dochodowy film w historii kina. Co z tego jednak, skoro przez większość czasu z ekranu wieje nudą. Dlatego dla mnie dużo lepszą produkcją są "Tajemnice Los Angeles" i to one powinny były dostać statuetkę)
6. Piękny Umysł (Sorry, ale "Mulholland Drive" gra w zdecydowanie innej lidze).
7. Miasto Gniewu (Nie jest to zła produkcja per se, ale konkurenci czyli "Monachium" i "Tajemnica Brokeback Mountain" sprawiają, że wygrana akurat filmu Paula Higgisa wygląda zwyczajnie źle)
8. Jak zostać królem (Kiedy przeciętny film pokonuje takie arcydzieła wybitnych reżyserów jak "Czarny Łabędź" czy "Social Network" to wiedz, że nie jest dobrze. Dodatkowo podczas tej samej ceremoni przegrało genialne "Wyjście przez sklep z pamiątkami" czyli prawdopodobnie najlepszy dokument jaki kiedykolwiek powstał)
9. Artysta (Rozumiem, że ten uroczy film, pełen ciepła i nostalgii za złotymi czasami Hollywood mógł ująć członków szanownej Akademii. Jednak serce mnie boli, kiedy pomyślę, że faktycznie najlepsze produkcje czyli "Wstyd", "Melancholia" i "Musimy Porozmawiać o Kevinie" nie zostały nawet nominowane)
10. Moonlight ("La La Land", "Manchester by the sea" a przede wszystkim (Nawet nie nominowane :o) "Nocturnal Animals" dużo bardziej zasłużyły na wygraną.

poniedziałek, 11 lutego 2019

Krótkie wrażenia po ceremonii rozdania nagród BAFTA za rok 2018



Niech Cthulhu będzie z wami!



Wczoraj odbyła się ceremonia rozdania nagród brytyjskiej akademi filmowej BAFTA. I muszę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany wynikami choć w przypadku niektórych kategorii można się spierać czy faktycznie wygrali najlepsi. Przykładem niech będzie tu najlepszy aktor pierwszoplanowy. Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam Ramiego Maleka (szczególnie za jego popisy w serialu Mr. Robot) i życzę mu jak najlepiej jednak żałuję, iż szanowne gremium nie zdecydowało się zaszaleć i choćby w nominacjach zauważyć Matta Dillona za "Dom, który zbudował Jack". W tej sytuacji uważam, że zdecydowanie sprawiedliwsze byłoby nagrodzenie Viggo Mortensena, który był rewelacyjny w "Green Book". W przypadku kobiet gniew z powodu braku w gronie nominowanych Toni Collete (Hereditary) łagodzi dostrzeżenie Olivii Colman.

Warto zauważyć, że w porównaniu na przykład do gali "Złotych Globów", gdzie nagrodzono "Bohemian Rhapsody" tym razem obyło się bez równie wyraźnie niesprawiedliwego rozstrzygnięcia. Szczególnie cieszy mnie fakt docenienia aż siedmioma statuetkami wspaniałej "Faworyty" Yorgosa Lanthimosa. Do pełni szczęścia zabrakło tylko tego najważniejszego wyróżnienia czyli dla najlepszej produkcji roku, gdzie (zgodnie z przewidywaniami) zwyciężyła meksykańska "Roma" Alfonso Cuarona. Ciężko teraz spekulować czy faktycznie jest najlepsza czy też brytyjczycy wykazali się kunktatorstwem i zamiast dać nagrodę postawili na dotychczasowego "front-runnera" Oscarowego wyścigu? Warto również odnotować, że w kategorii Najlepszy debiutujący brytyjski reżyser, scenarzysta lub producent zauważono rewelacyjne "Pod Ciemnymi Gwiazdami". Może ta statuetka sprawi, że więcej osób zdecyduje się sięgnąć po ten fantastyczny tytuł.

A oto szczegółowe wyniki:


FILM
"Roma"

FILM BRYTYJSKI
"Faworyta"

DEBIUT BRYTYJSKIEGO PRODUCENTA, SCENARZYSTY, REŻYSERA
"Pod ciemnymi gwiazdami"

FILM ZAGRANICZNY
"Roma"

DOKUMENT
"Free Solo"

ANIMACJA
"Spider-Man Uniwersum"

REŻYSERIA
Alfonso Cuarón - "Roma"

SCENARIUSZ ORYGINALNY
"Faworyta"

SCENARIUSZ ADAPTOWANY
"Czarne bractwo. BlacKkKlansman"

AKTORKA
Olivia Colman - "Faworyta"

AKTOR
Rami Malek - "Bohemian Rhapsody"

AKTORKA DRUGOPLANOWA
Rachel Weisz - "Faworyta"

AKTOR DRUGOPLANOWY
Mahershala Ali - "Green Book"

MUZYKA
"Narodziny gwiazdy"

ZDJĘCIA
"Roma"

MONTAŻ
"Vice"

SCENOGRAFIA
"Faworyta"

KOSTIUMY
"Faworyta"

CHARAKTERYZACJA
"Faworyta"

DŹWIĘK
"Bohemian Rhapsody"

EFEKTY SPECJALNE
"Czarna Pantera"

BRYTYJSKI ANIMOWANY FILM KRÓTKOMETRAŻOWY
"Roughhouse"

BRYTYJSKI FILM KRÓTKOMETRAŻOWY
"73 Cows"

WSCHODZĄCA GWIAZDA KINA
Letitia Wright

piątek, 8 lutego 2019

Krótka piłka: "Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej" Katarzyna Czajka Kominiarczuk

Niech Cthulhu będzie z wami!


Wczoraj wreszcie trafiła w moje ręce ksiązka Katarzyny Czajki - Kominiarczuk, autorki bloga Zwierz Popkulturalny, zatytułowana "Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej". A ponieważ wielkimi krokami zbliża się tegoroczna 91 ceremonia wręczenia tych statuetek, więc chyba nie może dziwić, że ochoczo zabrałem się do lektury.

I muszę powiedzieć, że jestem pod dużym wrażeniem! Książkę  przeczytałem praktycznie w jeden wieczór a mimo to jakichś większych błędów sobie nie przypominam (co najwyżej kilka drobnych literówek jak Dystryk 9 zamiast Dystryktu. Kilka razy coś mi też zgrzytało w szyku zdania, ale uznałem, iż to pewnie odzywa się mój neurotyczny perfekcjonizm). Możliwe, że po prostu nie zwróciłem na nie uwagi bo byłem zbyt pochłonięty lekturą.

 Uważam bowiem, że takiej pozycji na polskim rynku bardzo brakowało. Przede wszystkim ogromnej erudycji autorki. Doskonale widać, że autorka nie żartowała twierdząc, że przejrzała ponad 300 artykułów i publikacji poświęconych temu zagadnieniu. W swojej książce umieściła bowiem masę ciekawostek i różnych informacji dzięki którym mamy możliwość spojrzenia za kulisy całej ceremonii.

Z tej pozycji możemy dowiedzieć się można między innymi tego jak w praktyce wygląda promowanie przez studiów poszczególnych tytułów i nazwisk do walki o najwyższe laury; ile kosztuje wyprodukowanie jednej statuetki i jaka była największa oscarowa wpadka; poznać przepis na idealną produkcję oscarową a przede wszystkim mamy możliwość zrozumieć dlaczego nominacjami nagradzane są te a nie inne tytuły.  Przyznam, że dopiero teraz uświadomiłem sobie, iż pojęcie "walki o nominację" należy brać jak najbardziej dosłownie. Jest zatem nadzieja, że po przeczytaniu omawianej tu pozycji ludzie może wreszcie przestaną mieć za złe amerykańskiej akademii, że nie zauważa faktycznie najlepszych produkcji. Po prostu nie trafiły one w ich gust albo producenci zaniedbali promocję ;)

 Dodatkowo warto wspomnieć, że  wszystko napisane jest niezwykle przystępnie i z humorem zatem nawet największy laik znajdzie tutaj coś dla siebie a kto wie, czy nie stanie się oscarowym fanatykiem. Gorąco polecam tę pozycję każdemu kto chce poszerzyć swoją wiedzę na temat Oscarów.

czwartek, 7 lutego 2019

Krótka piłka: Operacja Overlord (2018)

Niech Cthulhu będzie z wami!



Amerykańscy żołnierze  zmuszeni są stawić czoło nieznanemu zagrożeniu czyli armii żywych trupów będącymi efektami nazistowskich eksperymentów.

Muszę powiedzieć, że dawno nie widziałem równie udanej produkcji o zombie! "Operacja Overlord" w reżyserii Jamesa Avery (twórcy mającego do tej pory na swoim koncie tylko jeden pełnometrażowy tytuł a mianowicie kryminał "Son of a Gun" z udziałem m.in. Ewana McGregora i Alicii Vikander) to niepodważalny dowód na to, że zombie movie wbrew pozorem nie jest gatunkiem całkowicie martwym. Wystarczy podążać szlakiem wyznaczonym przez niczym Neila Marshall w "Dog Soldiers" i zrobić film "o żołnierzach, w którym występują również potwory" a nie odwrotnie.

Dlatego też "Operacja Overlord" to nie tylko typowy, bezpretensjonalny odmóżdzacz którego lepiej specjalnie nie analizować pod kątem historycznych realiów (murzyn w armii amerykańskiej podczas drugiej wojny światowej) czy prawdopodobieństwa przedstawionych wydarzeń.

 Przede wszystkim to całkiem zgrabna mieszanka kina wojennego z rasowym horrorem. Klimatyczna i przyzwoicie zrealizowana rozrywka pełnymi garściami czerpiąca z klasyków wyżej wymienionych gatunków (Przy zachowaniu odpowiednich proporcji można powiedzieć, że scena lądowania w Normandii przypomina operatorskie popisy Janusza Kaminśkiego w "Szeregowcu Ryanie")

sobota, 2 lutego 2019

Krótka piłka: Velvet Buzzsaw (2019)

Niech Cthulhu będzie z wami!




Przypadkowe odkrycie serii obrazów nieznanego artysty uwalnia uwięzioną w nich nadprzyrodzoną siłę. Jej jedynym dążeniem jest to, aby zemścić się na tych, którzy pozwolili chciwości wejść na drogę sztuki.

Przyznam, że byłem bardzo ciekaw tego filmu i znajdował się on bardzo wysoko na liście najmocniej oczekiwanych tegorocznych premier. I to wcale nie tylko dlatego, że Dan Gilroy po fantastycznym "Nightcrawlerze" ma u mnie duży kredyt zaufania, zwiastun był interesujący a obsada bardzo obiecująca (Mamy tu wszak Toni Collete, Jake'a Gyllenhaala i Johna Malkovicha)

Dla mnie główny wabik stanowił fakt, iż poruszona została tu tematyka szeroko pojętej sztuki i jej oddziaływania na odbiorcę. Nie wiem dlaczego, ale lubię takie klimaty. Lubię, kiedy artyści, zamiast poruszać żywotne problemy współczesnego świata zajmują się sami sobą i swoim środowiskiem. Taki autotematyzm jest doprawdy fascynujący. Dlatego też nie odstraszył mnie nawet fakt, że dzieło to po wczorajszej premierze na platformie Netfliks zbiera jak na razie dość średnie (w najlepszym razie) recenzje.

Po seansie muszę powiedzieć, że doskonale rozumiem wszystkich malkontentów. „Velvet Buzzsaw” jest bowiem produkcją dość specyficzną, która dla wielu będzie pretensjonalna i napuszona. Nie jest też dziełem choćby w połowie tak udanym, jak poprzedni efekt współpracy między Gilroyem i Gyllenhaalem, czyli przywołany tu już "Nightcrawler". Ma się też niestety wrażenie, że tkwiący w tej historii potencjał nie został nawet liźnięty. Mimo wszystko jednak muszę powiedzieć, że udało mu się mnie zaintrygować. Ma świetny klimat (aczkolwiek efekty specjalne momentami wyglądają na niedopracowane i nieprzekonujące), aktorzy wypadają przyzwoicie (choć niestety nie ma tu kreacji, która rzuciłaby mnie na kolana) a przede wszystkim doceniam fakt, że jest to taki "prztyczek w nos" wymierzony snobistycznemu światkowi współczesnej sztuki i artystycznej krytyki.

Oczywiście nie jest to coś innowacyjnego, czego by nikt inny nie zrobił. Podobne podejście zaproponował chociażby Banksy w genialnym „Wyjściu przez sklep z pamiątkami” (jakim cudem ten film nie dostał Oscara, pozostanie na wieki słodką tajemnicą Akademii) czy Ruben Ostlund w „The Square". Mimo wszystko jednak osobiście uważam, iż wystarcza by można to dzieło uznać za udane i z pewnością jeszcze do niego wrócę. Myślę bowiem, że jest to jeden z tych filmów, które po drugim seansie zdecydowanie zyskują.