poniedziałek, 25 lutego 2019

No i po Oscarach...

Niech Cthulhu będzie z wami!




Jak zapewne doskonale wiecie, dziś nad ranem polskiego czasu w Hollywood Theatre w Los Angeles wręczono Oscary czyli rzekomo najbardziej prestiżowe nagrody światowej kinematografii. Przynajmniej same chcą za takie uchodzić.

Przyznam,  że nie mam specjalnej ochoty tej gali jako szerzej komentować, gdyż zwyczajnie nie warto. Powiem tylko, że paradoksalnie brak gospodarza wyszedł na dobre ponieważ dzięki temu całość przebiegła niezwykle sprawnie i zmieszczono się w 3,5 godzinach. Jednocześnie jednak było strasznie sztywno, więc może jednak następnym razem uda się przekonać choćby Aubrey Plazę, która znakomicie poradziła sobie podczas „Independent Spirit Awards”. Tylko warto potencjalnego hosta zabukować odpowiednio wcześniej oraz mieć uprzednio przygotowany "Plan B" aby potem nie trzeba było w ostatniej chwili kombinować jeśli coś pójdzie nie tak.



Pod względem merytorycznym już tak fajnie nie było. Te Oscary należy przede wszystkim określić jako wieczór triumfu polityki nad sztuką. Dowodem niech będzie niemal całkowita porażka najlepszej produkcji w całej stawce czyli genialnej „Faworyty”, która najwyraźniej okazała się być zbyt "dziwna" jak na gust szanownej Akademii. Ba! Długo wydawało się, że Yorgos Lanthimos opuści Hollywood Theater z pustymi rękami. Na szczęście niemal na ostatniej prostej Olivia Colman pokonała Glenn Close (czyli zdawałoby się murowaną faworytkę tej kategorii, na którą kursy u bukmacherów były praktycznie 1:1 podczas gdy na Colman 7:1). Warto jednak pamiętać, że „Faworyta” zdobyła tylko jedną statuetkę (z dziesięciu nominacji) podczas gdy Bohemian Rhapsody zgarnęło cztery (najwięcej tego wieczoru) a Black Panther trzy. W takich czasach przyszło nam żyć.


My też musieliśmy obejść się zresztą smakiem ponieważ „Zimna Wojna” skończyła wieczór wyłącznie z nominacjami, których nie udało się przekuć na statuetki. Szkoda, gdyż dla mnie osobiście film Pawlikowskiego jest dużo lepszym obrazem (przede wszystkim budzi większe emocje.) niż nieco zbyt manieryczna „Roma”, która zachwyca jedynie stroną techniczną.  No cóż! Trzeba było dla Akademii przygotować specjalną wersję z zaakcentowaniem prześladowania mniejszości rasowych lub seksualnych. Może wtedy mielibyśmy szansę na coś więcej ;)


Podsumowując. Będę się musiał poważnie zastanowić czy za rok znowu dam się skusić blichtrowi tego eventu.Zwłaszcza, że komentarze gości w studiu Canal+ też mnie specjalnie nie przekonały, że warto było poświęcać noc.

A to szczegółowe rezultaty: 


Najlepsza aktorka drugoplanowa: Regina King „If Beale street could talk” (Szkoda, że nie któraś z pań z „Faworyty” czyli Rachel Weisz lub Emma Stone)
Najlepszy film dokumentalny: Free Solo
Najlepsza charakteryzacja: Vice
Najlepsze kostiumy: „Black Panther” (Serce wolałoby "Faworytę, ale rozum podpowiada, iż wykreowanie od podstaw fikcyjnego świata faktycznie zasługiwało na nagrodę. Zatem nie mam większych pretensji)
Najlepsza scenografia: „Black Panther” (Patrz komentarz wyżej)
Najlepsze zdjęcia: Alfonso Cuaron „Roma”
Montaż dźwięku: „Bohemian Rhapsody”
Najlepszy dźwięk: „Bohemian Rhapsody”
Najlepszy film nieanglojęzyczny: „Roma”
Najlepszy montaż: „Bohemian Rhapsody” (Chyba za fakt, że montażysta w zasadzie uratował ten film przed byciem totalnym bałaganem)
Najlepszy aktor drugoplanowy: Mahershala Ali „Green Book”
Najlepszy film animowany: „Spiderman Universum” (Bardzo cieszy mnie ta nagroda! To fantastyczna produkcja!)
Najlepszy animowany film krótkometrażowy: „Bao”
Najlepszy krótkometrażowy dokument: „Period. End of sentence”
Najlepsze efekty specjalne: „Pierwszy Człowiek”
Najlepszy film krótkometrażowy: „Skin”
Najlepszy scenariusz oryginalny: „Green Book”
Najlepszy scenariusz adaptowany: „Czarne Bractwo. Blackkklansman”
Najlepsza muzyka: Ludwig Goransson „Czarna Pantera”
Najlepsza piosenka: „The Shallow” (Narodziny Gwiazdy)
Najlepszy aktor: Rami Malek „Bohemian Rhapsody” (Lubię Maleka, ale mam wrażenie, że Mortensen zasłużył chyba bardziej)
Najlepsza aktorka: Olivia Colman „The Favourite” (Największa niespodzianka wieczoru! Szkoda, że nie było remisu, gdyż zarówno Close jak i Colman stworzyły wielkie kreacje jednak zwycięstwo jest zdecydowanie zasłużone. No i to fantastyczne przemówienie! )
Najlepszy reżyser: Alfonso Cuaron „Roma”
Najlepszy film: „Green Book” (A więc jednak nie „Roma”! Zmieniam zdanie! To jest największa niespodzianka wieczoru! Wybór w gruncie rzeczy bardzo bezpieczny. Aczkolwiek nie będę ukrywał, że „Green Book” mi się bardzo podobał, więc w sumie wielkiej tragedii nie ma. Zawsze mogło być gorzej. Zawsze mogło zwyciężyć „Bohemian Rhapsody”)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz