Niech Cthulhu będzie z wami!
Jak zapewne doskonale wiecie, dziś nad ranem polskiego czasu w Hollywood Theatre w Los Angeles wręczono Oscary czyli rzekomo najbardziej prestiżowe nagrody światowej kinematografii. Przynajmniej same chcą za takie uchodzić.
Przyznam, że nie mam specjalnej ochoty tej gali jako szerzej komentować, gdyż zwyczajnie nie warto. Powiem tylko, że paradoksalnie brak gospodarza wyszedł na dobre ponieważ dzięki temu całość przebiegła niezwykle sprawnie i zmieszczono się w 3,5 godzinach. Jednocześnie jednak było strasznie sztywno, więc może jednak następnym razem uda się przekonać choćby Aubrey Plazę, która znakomicie poradziła sobie podczas „Independent Spirit Awards”. Tylko warto potencjalnego hosta zabukować odpowiednio wcześniej oraz mieć uprzednio przygotowany "Plan B" aby potem nie trzeba było w ostatniej chwili kombinować jeśli coś pójdzie nie tak.
Przyznam, że nie mam specjalnej ochoty tej gali jako szerzej komentować, gdyż zwyczajnie nie warto. Powiem tylko, że paradoksalnie brak gospodarza wyszedł na dobre ponieważ dzięki temu całość przebiegła niezwykle sprawnie i zmieszczono się w 3,5 godzinach. Jednocześnie jednak było strasznie sztywno, więc może jednak następnym razem uda się przekonać choćby Aubrey Plazę, która znakomicie poradziła sobie podczas „Independent Spirit Awards”. Tylko warto potencjalnego hosta zabukować odpowiednio wcześniej oraz mieć uprzednio przygotowany "Plan B" aby potem nie trzeba było w ostatniej chwili kombinować jeśli coś pójdzie nie tak.
Pod względem merytorycznym już tak
fajnie nie było. Te Oscary należy przede wszystkim określić jako
wieczór triumfu polityki nad sztuką. Dowodem niech będzie niemal
całkowita porażka najlepszej produkcji w całej stawce czyli
genialnej „Faworyty”, która najwyraźniej okazała się być zbyt "dziwna" jak na gust
szanownej Akademii. Ba! Długo wydawało się, że Yorgos Lanthimos
opuści Hollywood Theater z pustymi rękami. Na szczęście niemal na ostatniej prostej Olivia
Colman pokonała Glenn Close (czyli zdawałoby się murowaną
faworytkę tej kategorii, na którą kursy u bukmacherów były
praktycznie 1:1 podczas gdy na Colman 7:1). Warto jednak pamiętać, że
„Faworyta” zdobyła tylko jedną statuetkę (z dziesięciu
nominacji) podczas gdy Bohemian Rhapsody zgarnęło cztery (najwięcej
tego wieczoru) a Black Panther trzy. W takich czasach przyszło nam
żyć.
My też musieliśmy obejść się
zresztą smakiem ponieważ „Zimna Wojna” skończyła wieczór
wyłącznie z nominacjami, których nie udało się przekuć na
statuetki. Szkoda, gdyż dla mnie osobiście film Pawlikowskiego jest
dużo lepszym obrazem (przede wszystkim budzi większe
emocje.) niż nieco zbyt manieryczna „Roma”, która zachwyca jedynie stroną techniczną. No cóż! Trzeba było dla Akademii przygotować specjalną
wersję z zaakcentowaniem prześladowania mniejszości rasowych lub
seksualnych. Może wtedy mielibyśmy szansę na coś więcej ;)
Podsumowując. Będę się musiał poważnie zastanowić czy za rok znowu dam się skusić blichtrowi tego eventu.Zwłaszcza, że komentarze gości w studiu Canal+ też mnie specjalnie nie przekonały, że warto było poświęcać noc.
A to szczegółowe rezultaty:
A to szczegółowe rezultaty:
Najlepsza aktorka drugoplanowa: Regina
King „If Beale street could talk” (Szkoda, że nie któraś z pań
z „Faworyty” czyli Rachel Weisz lub Emma Stone)
Najlepszy film dokumentalny: Free Solo
Najlepsza charakteryzacja: Vice
Najlepsze kostiumy: „Black Panther” (Serce wolałoby "Faworytę, ale rozum podpowiada, iż wykreowanie od podstaw fikcyjnego świata faktycznie zasługiwało na nagrodę. Zatem nie mam większych pretensji)
Najlepsza scenografia: „Black
Panther” (Patrz komentarz wyżej)
Najlepsze zdjęcia: Alfonso Cuaron
„Roma”
Montaż dźwięku: „Bohemian
Rhapsody”
Najlepszy dźwięk: „Bohemian
Rhapsody”
Najlepszy film nieanglojęzyczny:
„Roma”
Najlepszy montaż: „Bohemian
Rhapsody” (Chyba za fakt, że montażysta w zasadzie uratował ten film przed byciem totalnym bałaganem)
Najlepszy aktor drugoplanowy:
Mahershala Ali „Green Book”
Najlepszy film animowany: „Spiderman
Universum” (Bardzo cieszy mnie ta nagroda! To fantastyczna
produkcja!)
Najlepszy animowany film
krótkometrażowy: „Bao”
Najlepszy krótkometrażowy dokument:
„Period. End of sentence”
Najlepsze efekty specjalne: „Pierwszy
Człowiek”
Najlepszy film krótkometrażowy:
„Skin”
Najlepszy scenariusz oryginalny: „Green
Book”
Najlepszy scenariusz adaptowany:
„Czarne Bractwo. Blackkklansman”
Najlepsza muzyka: Ludwig Goransson
„Czarna Pantera”
Najlepsza piosenka: „The Shallow”
(Narodziny Gwiazdy)
Najlepszy aktor: Rami Malek „Bohemian
Rhapsody” (Lubię Maleka, ale mam wrażenie, że Mortensen zasłużył chyba bardziej)
Najlepsza aktorka: Olivia Colman „The
Favourite” (Największa niespodzianka wieczoru! Szkoda, że nie było remisu, gdyż zarówno Close jak i Colman stworzyły wielkie kreacje jednak zwycięstwo jest zdecydowanie zasłużone. No i to fantastyczne przemówienie! )
Najlepszy reżyser: Alfonso Cuaron
„Roma”
Najlepszy film: „Green Book” (A
więc jednak nie „Roma”! Zmieniam zdanie! To jest największa
niespodzianka wieczoru! Wybór w gruncie rzeczy bardzo bezpieczny.
Aczkolwiek nie będę ukrywał, że „Green Book” mi się bardzo
podobał, więc w sumie wielkiej tragedii nie ma. Zawsze mogło być
gorzej. Zawsze mogło zwyciężyć „Bohemian Rhapsody”)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz