piątek, 2 listopada 2018

Chilling Adventures of Sabrina (sezon pierwszy)





Niech Cthulhu będzie z wami!

"Chilling Adventures of Sabrina" to oparta na powieści graficznej Roberto Aguirre-Sacasy wersja przygód Sabriny Spellman nastoletniej czarownicy, którą większość z nas pamięta z popularnego kilkanaście lat temu serialu komediowego, gdzie w tę postać wcieliła się Melissa Joan Hart. W tym miejscu warto zaznaczyć, że produkcja Netflixa odbiega od poprzedniej wersji tej historii praktycznie w każdym możliwym elemencie. Moim zdaniem dokonane zmiany i postawienie na horror wypada zdecydowanie na plus.

Nie zrozumcie mnie źle. Mam duży sentyment do dzieła Neila Scovella i lubię do niego wracać, jednak trzeba powiedzieć, że przy tej inkarnacji wypada bladziutko. Poprzednia wersja była bowiem tak na prawdę niezobowiązującym sitcomem. Lekkim zabawnym oraz pełnym głupkowatych elementów. Tu natomiast akcent położony jest na horror. Mamy zatem mrok, grozę, Szatana, okultyzm, podrzynanie gardeł, składanie ofiar z ludzi i (momentami) tak gęsty klimat, że można by go ciąć siekierą. Jak to trafnie ujął jeden z internetowych komentarzy, aż dziwne iż oburzeni rodzice jeszcze nie maszerują z widłami i pochodniami na siedzibę Netflixa.

Dlatego też nie znalazło się tu miejsce dla gadającego kota Salema, będącego ulubieńcem widzów poprzedniej wersji. Trzeba powiedzieć, że taki „rozgadany” Salem to kapitalna postać i "trochę" (nawet więcej niż trochę) mi go brakuje, jednak rozumiem, że tu zwyczajnie nie byłoby dla niego miejsca. To bowiem zupełnie inna historia, a przede wszystkim poważniejsza konwencja. W związku z tym Salem się co prawda pojawia, ale nie wypowiada słów. Wyjaśnienia tego faktu są dwa (przynajmniej na takie się natknąłem). Po pierwsze Salema gra tym razem prawdziwy kot a nie marionetka, więc byłby problem ze zgraniem ruchu ust z wypowiadanymi słowami. Aby zaoszczędzić sobie kłopotów wybrano więc opcję, którą ja nazywam "R2D2" czyli bohaterka go rozumie a widzowie niePo drugie zaś podczas kręcenia zdjęć okazało się, że Kiernan Shipka ma uczulenie na koty, więc naturalną koleją rzeczy interakcje między nią a Salemem musiały zostać ograniczone do absolutnego minimum. Zmieniono zatem origin story tej postaci i jest goblinem przybierającym postać kota, a nie zaklętym człowiekiem

Na koniec warto podkreślić kapitalne kreacje aktorskie. Błyszczy przede wszystkim wcielająca się w tytułową rolę Kiernan Shipka, która udowadnia, że jej kapitalny występ w "February" nie był przypadkowy. Uwagę przykuwają jednak także Miranda Otto oraz, a może przede wszystkim rewelacyjna Michelle Gomez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz