Niech Cthulhu będzie z wami!
Dzisiaj w końcu udało mi się obejrzeć "Deadpoola 2" czyli kontynuację filmu, który dwa lata temu rozbił bank i zdobył serca widzów. No cóż! Muszę powiedzieć, że zwlekałem stanowczo zbyt długo, ponieważ ten film jest rewelacyjny i bawiłem się przednio! "Deadpool 2" to podobnie jak jedynka cudowna, samoświadoma i bezpretensjonalna meta-rozrywka (jest w ogóle takie określenie? ), która nie traktuje siebie zbyt poważnie a przede wszystkim pięknie ośmiesza gatunkowe schematy. Nie da się oczywiście zaprzeczyć, że mamy tu do czynienia z „powtórką z rozrywki”, ale co z tego, kiedy rewelacyjnie się to wszystko ogląda! Chciałbym, aby każdy sequel prezentował się choć w połowie tak dobrze! Ba! Muszę powiedzieć, że mi dwójka podobała się bardziej od jedynki i wydaje się mieć większy "replayability".Główna w tym oczywiście zasługa Ryana Reynoldsa, który jest niesamowicie charyzmatyczny jako tytułowy bohater. Trzeba jednak nadmienić, że Josh Brolin w roli Cable'a wiele mu nie ustępuje (co, tak na marginesie było do przewidzenia. W końcu to rewelacyjny aktor, który ten rok bez wątpienia może zaliczyć do udanych. Fani kina komiksowego pamiętają go bowiem z wcielenia się w Thanosa czyli największe zagrożenie dla Avengers w dotychczasowej historii MCU. Moją cichą bohaterką jest jednak Zazie Beetz, której wróżę ogromną karierę i szczerze kibicuję. Po występie w fantastycznym serialu "Atlanta", który swoją drogą gorąco polecam, kolejny raz udowadnia, że jest nieprzeciętnie urocza i byłoby kapitalnie gdyby Domino w jej wykonaniu powróciła jeszcze na wielki ekran. No i oczywiście nie wolno zapominać o Peterze ;) Może jego wkład w końcowe rozstrzygnięcie jest niewielki, ale z pewnością kradnie serca i uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz