środa, 10 kwietnia 2019

Krótka piłka: "Demon" (2015) czyli polskie kino udowadnia, że też potrafi straszyć! (Wpis archiwalny)














Opis

(Za Filmwebem)



Piotr (Itay Tiran), nazywany przez przyjaciół Pytonem, przyjeżdża z Anglii do Polski na ślub z piękną Żanetą (Agnieszka Żulewska). W starym domu otrzymanym w prezencie od przyszłego teścia (Andrzej Grabowski) zamierza urządzić rodzinne gniazdko dla siebie i narzeczonej. Plany komplikują się, gdy w przeddzień wesela mężczyzna znajduje ludzkie szczątki, zakopane nieopodal posesji. W trakcie oględzin dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Piotr traci przytomność, a po odzyskaniu świadomości odkrywa, że jego makabryczne znalezisko zniknęło, a on sam nie potrafi przypomnieć sobie niczego z ostatnich godzin. Tymczasem rozpoczyna się wesele. Zaproszeni na ceremonię goście, na czele z bratem Żanety – Jasnym (Tomasz Schuchardt) dostrzegają, że z panem młodym zaczyna dziać się coś niepokojącego...





Moja opinia



Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że wszystkie bardzo pozytywne opinie jakie słyszałem o tym filmie nie okazały się wyłącznie zgrabnym chwytem marketingowym i mogę uroczyście ogłosić, że moje oczekiwanie na dobry i w pełni satysfakcjonujący polski horror ( w dodatku nie kopiujący ślepo wzorców hollywoodzkich, tak jak to miało miejsce w przypadku omawianej tu onegdaj „Pory Mroku”, ale próbującej stworzyć, (oczywiście na tyle na ile jest to możliwe w kulturze „recyklingu idei”) coś własnego i oryginalnego osadzonego w naszych realiach i opartego na rodzimych wierzeniach) wreszcie dobiegło końca!



Mało tego! Ośmielę się stwierdzić, że „Demon”, dzieło nieżyjącego już (Niestety, gdyż po tak udanym obrazie śmiało mógłby myśleć o zrobieniu międzynarodowej kariery) Marcina Wrony, to w mojej ocenie nie tylko najlepszy polski film grozy w historii (przynajmniej jeśli nie liczymy tu filmów zrealizowanych przez Romana Polańskiego), ale w dodatku jeden z najlepszych przedstawicieli tego gatunku, jakie zdarzyło mi się widzieć w bieżącym roku!



Dostaliśmy bowiem dzieło atmosferyczne, intrygujące, subtelne (czyli bez niepotrzebnego epatowania krwią i jump scenkami) i niepokojące, którego właściwie każdy element zasługuje na najwyższe słowa uznania.



Należy zatem pochwalić kapitalne zdjęcia Pawła Flisa, muzykę duetu Marcin Macuk- Krzystof Penderecki, ciekawie poprowadzoną fabułę, wyrazistych bohaterów, żywe dialogi (w których, dodam tak na marginesie znalazło się również miejsce dla humoru w czym zdecydowanie bryluje postać grana przez Adama Woronowicza) a przede wszystkim grę aktorską, zwłaszcza jeśli chodzi tu o wcielającego się w główną rolę izraelskiego aktora Itaya Tirana.



Podsumowując. Zdecydowanie polecam udać się do kina na „Demona”. Udany polski horror to bowiem naprawdę rzadkie zwierzę !



OCENA:

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz