środa, 10 kwietnia 2019

Mocny Człowiek (1929) czyli polskie kino nieme (Wpis archiwalny)



Niech Cthulhu będzie z wami!



Reżyser: Henryk Szaro



Początkujący dziennikarz Henryk Bielecki marzy o pisarskiej karierze. Pozbawiony talentu, a jednocześnie owładnięty chorobliwą żądzą sławy i bogactwa, nie cofa się przed popełnieniem zbrodni, żeby osiągnąć zamierzony cel.

Zacznijmy może od tego, że „Mocny Człowiek” to ekranizacja powieści Stanisława Przybyszewskiego (jednego z największych skandalistów w historii naszej literatury, co chyba tłumaczy obecność w tym dziele odważnych, jak na swój czas, scen erotycznych) i według wielu opinii największe osiągnięcie polskiej kinematografii z okresu kina niemego. Obraz uważany za bezpowrotnie utracony w czasie II wojny światowej i cudem odnaleziony w 1997 w Brukseli.

Obejrzałem go w ramach pracy domowej na studiach i muszę przyznać, że mam problem ze sprawiedliwą oceną tego dzieła.

Bo choć ogólnie rzecz biorąc bardzo mi się podobał (Co chyba nie może dziwić skoro eksploruje on mroczną stronę ludzkiej natury w stylu, który bardzo przypomina mi dokonania naszego wielkiego rodaka Romana Polańskiego albo, o dwa lata późniejsze „M-Morderca” Fritza Langa (Swoją drogą jestem niezmiernie ciekaw jak obraz ten został przyjęty przez widzów i krytyków w momencie premiery) fabuła jest dość wartka a klimat umiejętnie wypracowany) to jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tkwiący w tej historiii potencjał nie został należycie wykorzystany. W dodatku nadekspresywna gra aktorska (notabene cecha dystynktywna kina tamtych czasów) niespecjalnie przypadła mi do gustu. Dlatego też choć normalnie nie popieram remaków, to w tym wypadku zrobiłbym wyjątek.

Ogólnie jednak uważam, że „Mocny Człowiek” jest dziełem, które warto zobaczyć choćby z ciekawości albo dowiedzieć się jak wyglądała przedwojenna Warszawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz