wtorek, 23 stycznia 2018

Moje Przedoscarowe Przewidywania



Witajcie! Jako że wczoraj poznaliśmy nominacje do tegorocznych Oscarów czyli rzekomo najbardziej prestiżowych nagród w świecie filmów (Rzekomo ponieważ osobiście mam wrażenie, że z faktycznym docenianiem walorów artystycznych te nagrody dawno przestały mieć cokolwiek wspólnego. Liczy się bowiem wyłącznie polityczna poprawność oraz umiejętność meandrowania w aktualnie modnym nurcie) pora na ogłoszenie komu będę kibicować podczas tegorocznego rozdania. A zatem:

Najlepszy film: Moim zdaniem najlepszą produkcją spośród nominowanych produkcji jest bezapelacyjnie "Dunkierka" Christophera Nolana jednak nie obraziłbym się, gdyby ostatecznie wygrały Billboardy lub Lady Bird. W ostateczności nagroda może powędrować w ręce Del Toro.


Najlepszy aktor: Dzisiejszy seans tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że pod nieobecność Jamesa Franco nie ma innego kandydata niż Gary Oldman, który w "Czasie Mroku" nie tyle perfekcyjnie odwzorował Winstona Churchilla co wręcz się nim stał. Dodatkowo byłaby to nagroda za te wszystkie role, kiedy Akademia go pominęła choć powinna była na kolanach przynieść mu Oscara. Mam nadzieję, że szanowni akademicy nie zaskoczą i nie nagrodzą na przykład Daniela Kaluuyi, gdyż byłoby to grubą przesadą.


Najlepsza aktorka: Tu mogę powiedzieć tyle. Nagroda absolutnie zasłużenie powędruje do Frances McDormand jednak nie obraziłbym się gdyby doszło do niespodzianki i po statuetkę sięgnęła Margot Robbie albo Saoirse Ronan.


Najlepszy aktor drugoplanowy: Na razie widziałem tylko Billboardy więc stawiam na Sama Rockwella, jednak wiedząc jak niesamowitym talentem dysponuje Willem Dafoe to muszę przyznać, że gdyby to on sięgnął po statuetkę zdecydowanie bym się nie obraził.


Najlepsza aktorka drugoplanowa: Zdecydowanie Allison Janey, która podobnie jak Sam Rockwell jest do tej pory nie była specjalnie doceniana choć niejednokrotnie udowodniła swoją znakomitą dyspozycją, że na uznanie zasługuję.


Najlepszy reżyser: Christopher Nolan I to nie tylko dlatego, że jest on jednym z moich ulubionych twórców, ale przede wszystkim mam nadzieję, że Akademia dostrzeże, iż "Dunkierka" była technicznym majstersztykiem.


Najlepszy scenariusz oryginalny: Skrypt do Bilboardów był fantastyczny jednak nie obraziłbym się, gdyby w tej kategorii zdecydowano się postawić na Lady Bird.


Najlepszy scenariusz adaptowany: The Disaster Artist ponieważ James Franco został "okradziony" z szansy walki o złotą statuetkę dla najlepszego aktora mimo życiowej dyspozycji to może tu mu wynagrodzą.

Najlepszy film nieanglojęzyczny: Na razie widziałem tylko "The Square", ale przymierzam się do fantastycznie się zapowiadającego kandydata z Węgier czyli "Dusza i Ciało"

Najlepsza muzyka: Mam nadzieję, że wygra Alexandre Desplat za wspaniałe wytworzenie baśniowego klimatu w "Kształcie Wody". 

Najlepsza scenografia: Zdecydowanie i bezapelacyjnie "Blade Runner"!!! Ewentualnie może wygrać "Kształt Wody"

Najlepsze efekty specjalne: "Blade Runner" lub "Ostatni Jedi"

Najlepsze zdjęcia: Blade Runner (Roger Deakins po prostu zasługuje na Oscara za całokształt dokonań!) lub Dunkierka
Najlepszy montaż: Baby Driver
Najlepszy montaż dźwięku: Baby Driver lub Dunkierka
Najlepszy dźwięk: Dunkierka

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Podsumowanie roku 2017!!!


Niech Cthulhu będzie z wami!!!


Rok 2018 można oficjalnie uznać za otwarty!!! Oby był on znacznie lepszy niż ten, który za nami!!! Jednak zanim przedstawię to na co wszyscy czekają czyli zestawienie 20 pozycji, które osobiście uważam za najbardziej godne uwagi spośród tych, jakie udało mi się zobaczyć (Tak na marginesie dodam może, że przy sporządzaniu tego zestawienia brałem przede wszystkim filmy, które w ciągu minionych 12 miesięcy weszły w naszym pięknym kraju do masowej dystrybucji (Stąd zatem na liście obecność kilku pozycji, które światową premierę miały w innym czasie). Z ogólnej liczby 184 seansów, jakie udało mi się zaliczyć (wliczam tu zarówno powtórki po latach jak i ponowne seanse tego samego tytułu) tylko 61 filmów spełniało to kryterium), warto choć przez chwilę zastanowić się nad tym jaki był świeżo miniony rok i z czego zostanie zapamiętany? A trzeba uczciwie przyznać, że jeśli chodzi o kinematografię (acz nie tylko jak się wkrótce przekonacie) był to z pewnością rok, który na długo pozostanie mi w pamięci. Dlaczego?

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Wesołych Świąt!!!

Moi drodzy czytelnicy!





Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę Wam przede wszystkim zdrowia, szczęścia oraz nieustających pokładów energii na cały zbliżający się wielkimi krokami rok 2018! Życzę wam magicznej atmosfery oraz tego, abyście chociaż przez moment mieli możliwość odpocząć od pośpiechu codziennego życia oraz idących za tym trosk czy problemów. Abyście ani przez chwilę nie ustawali w poszukiwaniu sensu życia i harmonii. Życzę wam, żebyście rozumieli i byli rozumiani. Przede wszystkim jednak życzę wam odwagi w wyrażaniu swoich pragnień, marzeń, albo chociażby swojego własnego gustu filmowego ;) Krótko mówiąc:

 Wesołych świąt oraz żeby każdy dzień nowego  roku był dziesięć razy lepszy od najlepszego dnia roku wciąż jeszcze bieżącego!!!

piątek, 15 grudnia 2017

Krótka piłka: "Ostatni Jedi" (2017)




Niech Cthulhu będzie z wami!

Śledząc reakcje w Internecie widzę, że "Ostatni Jedi" zbiera mieszane opinie. Ba! Wielu hardcorowych fanów "Gwiezdnych Wojen" narzeka, oględnie rzecz ujmując, nazywając tę produkcję niemalże gwałtem na tej wspaniałej sadze. Przyznam, że niektóre z zarzutów doskonale rozumiem jednocześnie jednak muszę powiedzieć, że nadal nie mogę wyjść z podziwu i jestem absolutnie zachwycony tym, co zobaczyłem! To czego doświadczyłem było bowiem tak piękne pod względem wizualnym, pełne nieprzewidywalnych zwrotów akcji, trafionego humoru (najbardziej zapamiętam chyba scenę z mieczem świetlnym, której udało się wywołać szczery uśmiech na mojej wiecznie nadąsanej twarzy) czy fantastycznego poziomu aktorstwa ( Chylę czoła przed Adamem Driverem, Markiem Hamillem a nawet Daisy Ridley, której udało się sprawić bym polubił jej postać mimo, że nadal uważam, iż jest "przefajnowana"), że aż brakuje mi słów by właściwie opisać emocje jakie ten film we mnie wywołał. 

Dodam więc tylko, że Rian Johnson (twórca mający na swoim koncie dwie znakomite produkcje czyli "Loopera" i "Brick") dostał zaskakująco dużą wolność artystyczną i skwapliwie z niej skorzystał. Jednocześnie wykazał się nie tylko nieprzeciętnymi umiejętnościami ale przede wszystkim dużą odwagą, gdyż podobnie jak David Lynch w tegorocznej odsłonie "Twin Peaks" poszedł po bandzie i kompletnie przemodelował fabularna podstawę ustanowiona przez poprzednie części czyli głównie (nie oszukujmy się) asekuranckie "Przebudzenie Mocy". Ba! Mam wrażenie, że to właściwie mogłoby być zwieńczenie kosmicznej sagi i nie wiem co wymyśli J.J. Abrams aby jego IX część wypadła jeszcze lepiej! 

Dlatego też nie mam innego wyjścia niż gorąco zachęcić, by pójść do kina i ten wspaniały film obejrzeć. To świeże podejście do zdawałoby się skostniałej sagi. 

OCENA 9/10

niedziela, 19 listopada 2017

Krótka piłka: Happy Death Day (2017)



Niech Cthulhu będzie z wami!




Muszę powiedzieć, że ten film mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Polski tytuł, brzmiący "Śmierć nadejdzie dziś" zdecydowanie nie jest bowiem najszczęśliwszy, jeśli można tak to ująć, gdyż sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z kolejną randomową sieczkę, których rocznie powstają setki. A ponieważ od dłuższego czasu czuję poważny przesyt takich produkcji , czemu wielokrotnie dawałem na tych łamach wyraz, zatem nie trudno zgadnąć, że gdybym miał się kierować wyłącznie tytułem, to nigdy bym po tę produkcję nie sięgnął.

Znacznie lepiej brzmiałoby moim zdaniem choćby "Szczęśliwego umierania!". Dostajemy bowiem film będący delikatnym powiewem świeżości w zdawałoby się całkowicie wyeksploatowanym gatunku teen slasher. Swoistą wariację na temat "Dnia Świstaka" doprawioną sporą porcją naprawdę udanej komedii, całkiem sympatycznymi bohaterami oraz czymś, co można określić "samoświadomością", gdyż twórcy ewidentnie podeszli do opowiadanej przez siebie historii na luzie i z dystansem.

Zatem choć sam film nie jest może specjalną rewolucją na miarę pierwszej części "Krzyku" czy kapitalnych "Porąbanych" to jednak widocznie akurat na taki rodzaj niezobowiązującej rozrywki miałem dziś nastrój bo bawiłem się przednio. Krótko mówiąc polecam!

niedziela, 5 listopada 2017

"Najgorszy człowiek na świecie" Małgorzata Halber


Niech Cthulhu będzie z wami!





Każdy się wstydzi.

Każdy się wstydzi trzech rzeczy.

Że nie jest ładny.

Że za mało wie.

I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu

Każdy.

***

Nałóg bierze się z braku.

Z tego, że jesteś pusty w środku. Pusty i zaniepokojony.

Nałóg bierze się stąd, że mimo tego, co jest na zewnątrz i w dowodzie osobistym, i w CV, w środku jesteś smutną grubaską. I cokolwiek by się działo- jesteś smutną grubaską. Jesteś rudym konusem, którego przezywali w podstawówce.

Jesteś brzydki.

Jesteś gorszy.

Nikt nie chce z tobą spędzać czasu.

Sonic Youth śpiewają o tobie: You aren't never go anywhere.



Książkę, z której pochodzą powyższe cytaty czyli "Najgorszego człowieka na świecie" (tak na marginesie dodam, że to chyba jeden z najbardziej intrygujących tytułów na jakie się kiedykolwiek natchnąłem i, z tego co pamiętam zwrócił moją uwagę na półce w księgarni, zanim jeszcze wiedziałem cokolwiek odnośnie  poruszanej w nim treści. Nie zdecydowałem się jednak po niego sięgnąć, ponieważ obawiałem się jakiegoś ckliwego romansu) autorstwa Małgorzaty Halber poleciła mi jakiś czas temu koleżanka twierdząc, że istnieje spora szansa, że przypadnie mi do gustu.

Zacznę jednak od tego, że mimo wszystko trochę się tej pozycji obawiałem. Przeczytałem bowiem, że dotyczy uzależnień a muszę przyznać, że jakoś nie specjalnie przepadam za książkami czy filmami dotyczącymi tej tematyki. Poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak chociażby genialne "Requiem dla snu" czy wybitny "Wstyd" z rewelacyjną kreacją mojego ulubionego aktora Michaela Fassbendera wymienione wyżej pozycje kojarzą mi się bowiem z nachalnym dydaktyzmem, epatowaniem cierpieniem a przede wszystkim z "umoralniającymi" programami puszczanymi nam w szkole na lekcjach religii. 

Muszę jednak powiedzieć, że kiedy już przełamałem swój opór i zacząłem tę pozycję czytać, to nie mogłem się oderwać. Bo choć sam nie mam raczej problemu z jakimikolwiek nałogami, to jednak poczułem z bohaterką dziwną więź pozwalającą mi ją zrozumieć a nawet, do pewnego stopnia, się z nią utożsamiać.

Wszak mam graniczące z pewnością wrażenie, że alkoholizm i narkomania naszej protagonistki mimo wszystko nie są najważniejszym tematem tej smutnej, poruszającej i przygnębiającej książki.  Ba! Ośmielę się stwierdzić, iż powyższe problemy bohaterki stanowią jedynie pretekst do opowiadania o ciężkim losie jednostki w coraz bardziej unifikującym się świecie oraz o próbach radzenia sobie z introwertyzmem, wiecznym poczuciem niższości oraz "bólem istnienia" czyli tematami, które (nie będę tego ukrywać) są mi niepokojąco bliskie. 

Nałogi zdają się w tym pomagać ponieważ tworzą bezpieczną iluzję. Dodają pewności siebie, pozwalają się otworzyć łagodzą stres, wypełniają wewnętrzną pustkę, pozwalają "normalnie" rozmawiać z innymi ludźmi a przede wszystkim sprawiają, że ma się wrażenie, iż nasza egzystencja na tym "padole łez" mimo wszystko posiada choć odrobinę sensu. 

Podsumowując. Gorąco polecam każdemu zapoznanie się z twórczością Małgorzaty Halber. Mimo licznych wulgaryzmów to naprawdę kawał doskonałej, pobudzającej do myślenia literatury. Można tylko podziwiać autorkę, że, jeśli choć część z opisanych tu sytuacji ma kontekst autobiograficzny,  miała odwagę do tego stopnia otworzyć się przed czytelnikiem. 

poniedziałek, 23 października 2017

5 filmów, które doskonale mnie opisują


Niech Cthulhu będzie z wami! 

Było już pięć książek, za pomocą których mógłbym próbować opisać siebie to teraz pora na pięć tytułów filmów. Od razu przyznam, że wybór nie był prosty ponieważ potencjalnych kandydatów było co najmniej dwa razy więcej niż miejsc, ale mimo wszystko uważam zestawienie, które udało mi się przygotować za satysfakcjonujące. Z góry zaznaczam, że kolejność jest wyłącznie alfabetyczna i w żaden sposób nie wartościuje opisanych pozycji. 



Dziewczyna z szafy (2013) 
Reżyseria: Bodo Kox

Cudowny film, w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Komercyjny debiut reżysera, który przez lata był ikoną polskiego kina niezależnego, opowiada bowiem historię kilku osób, z którymi mogę się w pełni identyfikować i odczuwać z nimi coś w rodzaju „duchowego pokrewieństwa”. Ludzi nadwrażliwych, emocjonalnie pogruchotanych, niekompatybilnych ze społeczeństwem (wymagającym by stać się, jak to ujął Erich Fromm, „egotycznym narcyzem”), zagubionych w szarej tkance wrogiej wszelkim odchyłom od normy codzienności, szukających ucieczki od rzeczywistości w szukający schronienia w ekscentrycznych rytuałach i zmyślonych światach oraz nie potrafiących, że się tak wyrażę, „poświęcić siebie na ołtarzu popularności”. 



Frank (2014) 
Reżyseria: Lenny Abrahamson

Kolejna pozycja na mojej liście, której bohater, podobnie jak ja jest nieco ekscentryczny i niedostosowany do "normalnego" świata. Świata powierzchownych stosunków międzyludzkich, w którym nie ma miejsca na autentyczną głęboką miłość rozumianą jako uczucie rodem z kart dziewiętnastowiecznych romansów. Przeciwnie! Króluje szybki seks i przypadkowe, płytkie relacje. W związku z tym nie dziwi poczucie osamotnienia jednostki, zwłaszcza jednostki myślącej. 


Melancholia (2011)
Reżyseria: Lars von Trier

Na mojej liście oczywiście nie mogło zabraknąć wielkiego skandalisty, kontestatora i prowokatora a przy okazji genialnego filmowca, którego każde dzieło jest artystycznym wydarzeniem i zawsze wywołuje gorące dyskusje i zacięte polemiki. Twórca ten bowiem nie tylko jest wielkim indywidualistą i oryginałem (a za takiego chciałbym uchodzić również ja) ale przede wszystkim lubuje się w ukazywaniu totalnej beznadziei i nie ukrywa swojej mizantropi. 


Papierowy bohater (2009)
Reżyseria: Kieran Mulroney, Michele Mulroney

Mądry i niezwykle ciepły film o samotności, niedostosowaniu do świata a przede wszystkim o potrzebie bliskości i wielkiej roli przyjaźni. Miałem bowiem to szczęście spotkać na swojej drodze kilka wspaniałych osób, którym wiele zawdzięczam. Poza tym w głębi duszy mimo wszystko jestem romantykiem, który nadal wierzy, że kiedyś uda mi się znaleźć "drugą połówkę". Osobę, która zrozumie moją odmienność i zaakceptuje takim, jakim jestem. W której towarzystwie po prostu będę się czuć dobrze i będę mógł z nią gadać o pierdołach. 


Mr. Robot 
Twórca: Sam Esmail

Wiem, że lekko naginam zasady, ale wydaje mi się, iż produkcja Sama Esmaila doskonale tu pasuje ponieważ jest to serial przeznaczony przede wszystkim dla ludzi, którzy czują, że "z tym światem jest coś nie tak". Czyli między innymi dla mnie.