Słyszeliście już o tej całej „aferze” wokół trailera
„Captain Marvel”? Podobno wielu osobom w Internecie nie podobało się, że Brie
Larson za mało się uśmiecha. Muszę powiedzieć, że dla mnie ta cała sprawa jest mocno
absurdalna.
Po pierwsze obejrzałem ten zwiastun i kompletnie nie
zauważyłem czy się uśmiecha i ile razy. Ktoś zatem musiał zadać sobie wiele
trudu.
Po drugie nie wiem dlaczego formułowane są zarzuty akurat o
brak uśmiechu (w trailerze :o) skoro zdecydowanie poważniejszą kwestią jest
fakt, że jak na razie ta postać nie wygląda na specjalnie ciekawą (i to nie
jest zarzut do aktorki. Raczej sposobu w jaki została tu przedstawiona. Z dalej
idącymi wnioskami poczekam jednak do premiery filmu. Wydaje mi się jednak, że
Larsson (mimo, że jest dobrą aktorką, co pokazała w „Room” czy „Scott Pilgrim
kontra świat” specjalnie nie pomaga twórcom, a wręcz sprawia wrażenie jakby, za
przeproszeniem „odwalała pańszczyznę”. Rezultat jest taki, że faktycznie można
odnieść wrażenie jakby pod względem rozpiętości ekspresji rywalizowała ze
Stevenem Seagalem).
Po drugie nie do końca rozumiem również "feministów" i
"feministki", dla których tego typu uwagi są formą seksizmu i
przejawem toksycznej męskości. Nie da się im wytłumaczyć (wiem bo próbowałem :(
) że chyba są zbyt wyczuleni. Że różnym ludziom podobać się mogą różne rzeczy a
niektórzy internauci zwyczajnie czepiają się dla samego czepiania. Często nie
ma to nic wspólnego z płcią danej osoby.
Tego typu krytyka jakiej ofiarą stała się Brie Larsson dotyczy bowiem również
mężczyzn czego zresztą dowiodłem przed chwilą na przykładzie Seagala. Można
zatem domniemywać, że wolność słowa i prawo do własnej opinii, o które lewacy
tak żarliwie walczą są dla nich w rzeczywistości tylko pustym sloganem.
Dodatkowo przejawiają wyrażnie zauważalną hipokryzję ponieważ jakoś nie
słyszałem aby ktokolwiek z nich oburzał się na skandalicznie niską karę pół
roku prac społecznych za pobicie dziewczyny do nieprzytomności wymierzoną jakiś
czas temu przez sąd w Gdańsku wnukowi Lecha Wałęsy. Albo bronili ostro
flekowanej za rolę w „Zmierzchu” Kristen Stewart. Czyżby bronić można było
wyłącznie aktorki z Oscarem?
Porzućcie wszelkie nadzieje, wy którzy tu wchodzicie!
Jak
zapewne pamiętacie (choć w zasadzie to pytanie jest w sumie trochę
bezzasadne i retoryczne bo przecież przez tak krótki okres czasu trochę
trudno zapomnieć) wczoraj wspomniałem o amatorskim filmie "Flesh Area",
który parę lat temu powstał w moim pięknym mieście i nawet umieściłem
tu jego trailer. Tak więc nie mogłem go nie obejrzeć prawda? I kiedy
wydawało mi się, że łatwiejsze byłoby wylądowanie Tu-154 we mgle niż
znalezienie jego kopii i kiedy traciłem już nadzieję, że kiedykolwiek mi
się to uda (A trzeba się było przejść na jedyny pokaz kinowy to już
miałbym to za sobą) okazało się, że pełny obraz można znaleźć w dobrej
jakości na You Tube i wystarczy tylko usiąść i go wreszcie obejrzeć.
Muszę przyznać, że nie wiem jak należałoby właściwie ocenić ten film. Teoretycznie powinien mi bardzo
przypaść do gustu bo są tu zombie a jak często powtarzam "Są zombie.
Jest zabawa!". Z drugiej jednak strony czy należy przy ocenie patrzeć
wyłącznie na pasję twórców, którzy postanowili zrobić horror mając do
dyspozycji naprawdę ( z naciskiem na naprawdę) niewielkie pieniądze? Czy
też na takie obiektywne składniki jak logiczna fabuła (Zresztą jak ja
mam tu mówić o logiczności bądź nielogiczności skoro właściwie to nawet
nie wiem czy tu była jakakolwiek wiodąca fabuła bo choć coś tu się niby
działo to jednak cały czas przez to rozkoszne błądzenie i zupełnie
niepotrzebne wątki miałem poczucie zagubienia i gdyby ktoś mnie zapytał
o czym był ten film poza tym, że były tu żywe trupy to miałbym poważne
problemy z odpowiedzią na to pytanie. Nie wiem dlaczego twórcy nie
zdecydowali się chociażby rozszerzyć swojego własnego pomysłu z końcówki
filmu? Czyli młoda dziewczyna budzi się w jakichś podziemiach, nie wie
kim jest i dlaczego się tu znalazła. Do tego przecież też można dodać
nieumarłych i taka historia przynajmniej miała by jakąś myśl wiodącą),
bohaterowie ( Zważywszy na to, że nie ma tu nie tylko jakichś bohaterów
charakterystycznych pokroju Asha z trylogii "Martwe Zło", którzy
występowaliby w więcej niż kilku scenach to jeszcze ci, których jakimś
cudem mamy zazwyczaj są zabijani zanim zdążymy się do nich przywiązać),
dialogi ( Z tym akurat nie jest najgorzej, ale całe wrażenie psują
kiepsko dopasowane postsynchrony przez co niekiedy ruch warg nie pasuje
do wypowiedzianych słów.), sprawy techniczne ( choć niewątpliwie jak na
środki, które twórcy mieli do dyspozycji to nie ma się do czego
przyczepić bo przynajmniej krew wygląda jak krew a nie jak jasno
czerwona farba) czy aktorstwo (zważywszy na to, że nie mamy tu do
czynienia z zawodowcami po szkołach aktorskich więc nie można od nich
wymagać grania na poziomie profesjonalistów) czyli tych wszystkich cech,
za które z taką nieskrywaną przyjemnością zmasakrowałem takie gnioty
jak "Madison County" czy "Zaciemnienie". W przypadku takich produkcji,
których twórcy nie ukrywają, że powstały głównie dla ich własnej radochy
z gry nie wskazane jest stosowanie tych samych kryteriów oceny co w
przypadku produkcji profesjonalnej.
Jest
jednak jedno kryterium (choć od razu przyznaję, że niezwykle
subiektywne), które w tym wypadku zastosować można czyli odpowiedzieć
sobie na pytanie: Jak oglądało mi się daną produkcję? I muszę przyznać,
że był to seans udany bo na pewno nie miałem wrażenia straty czasu.
Głównie dlatego, że tak jak wspomniałem, akcja filmu toczyła się w
znanych mi lokacjach co jest pewną innowacją i muszę się przyznać, że
trochę dziwnie mi się to oglądało ale też warto zwrócić w tym miejscu
uwagę na dość mroczny momentami klimat i dość schizofreniczne ujęcia
takie jak mogliśmy podziwiać chociażby w tym zwiastunie i aż szkoda, że w ostatecznym filmie było ich tak mało.
Podsumowując.
To nie była rozczarowująca pozycja bo nie miałem w stosunku do niej
jakoś super rozbuchanych oczekiwać. Uważam, że warto docenić fakt, iż w
naszym kraju ( który nie oszukujmy się pod względem filmów grozy jest
pustynią) znajdują się ludzie, którzy próbują coś w tym gatunku zmienić,
nawet jeśli są to próby nie do końca udane.
Ocena: 5/10
***
Tytuł Polski: Flesh Area
Reżyseria: Adam Zyskowski
Scenariusz: Adam Zyskowski, Daniel Zwierzyński, Sławomir Cywoniuk
Obsada: Adam Zyskowski, Albert Rysiejsko, Katarzyna Bogdańska, Tomasz Halicki i inni
Od poprzedniego tego typu zestawienia minął rok. Pora więc, abym (z braku lepszego pomysłu na notkę) ponownie przyjrzał się temu zagadnieniu oraz przedstawił wam 15 twórców, na których w mojej opinii zawsze można liczyć, że dostarczą pełnowartościowy produkt.
Miejsce 01.
Roman Polański
Wiem, że ten wybór może być przez wielu uznany za kontrowersyjny (szczególnie w erze #metoo) i pewnie niejednej osobie się narażę, ale mnie nie interesuje to, co, komu i gdzie Polanski wsadzał 40 lat temu. Ja bowiem nie oceniam go w tym momencie jako człowieka, ale przede wszystkim jako reżysera. W takim ujęciu natomiast Polański to bez wątpienia wybitny twórca konsekwentnie eksplorujący mroczną stronę ludzkiej psychiki, którego żaden z filmów mnie nie zawiódł co się naprawdę bardzo rzadko zdarza.A poza tym lubię być przekorny i "płynąć pod prąd".
Miejsce 02.
David Lynch
Mistrz i twarz współczesnego surrealizmu. Zwichrowana wyobraźnia (prawie tak, jak jego fryzura), niesamitowy indywidualizm i konsekwencja w tworzeniu dzieł trudnych w odbiorze i znajdujących się w opozycji do obowiązujących trendów. Za konsekwentne unikanie zaszufladkowania. Za odwagę bycia artystą i marzycielem. Za tworzenie kina oryginalnego i urzekającego nastrojem, który jest absolutnie nie do podrobienia.
Miejsce 03.
Jim Jarmusch
Mistrz kinowego „niedziania się”. Jego obrazy są niespieszne . Próżno w nich szukać wybuchających samochodów czy gołych panienek nawet wtedy, kiedy teoretycznie coś powinno się dziać (Tak jak np. w "Poza Prawem", który opowiada o uciekinierach z więzienia choć samego momentu ucieczki nie widzimy). Dlatego też dla przeciętnego odbiorcy będą to ciężkie w odbiorze. A mimo to ciężko oderwać wzrok od ekranu gdyż bohaterowie są ciekawi a dialogi, których w tym filmach nie brakuje, są błyskotliwie napisane.
Miejsce 04.
Christopher Nolan
Reżyser, który nigdy mnie nie zawiódł a jego nazwisko jest zawsze gwarantem najwyższej jakości! Swoimi dziełami, takimi jak chociażby "Batman Początek", "Dunkierka", „Memento”, „Incepcja” czy „Prestiż” przedefiniował on bowiem pojęcie kina akcji pokazując, że tym mianem nie musiamy koniecznie określać tylko pustych intelektualnie ale oszałamiających wizualnie widowisk w stylu Michaela Baya.
Miejsce 05.
David Fincher
Filmowy samouk, który potrafi fenomenalnie opowiadać obrazem. Stworzone przez niego dzieła (Ze szczególnym uwzględnieniem Siedem, Zodiaca, Gry, Social Network i Fight Clubu) są drapieżne, pełne energii a przede wszystkim utrzymane w niezwykle mrocznym klimacie. Krótko mówiąc stanowią kwintesencję doskonale zrealizowanego Thrillera.
Miejsce 06.
Lars von Trier
"Niespokojna dusza" współczesnego kina. Twórca niezwykle oryginalny i bezkompromisowy, którego filmy sprawiają widzowi autentyczny ból i do głębi poruszają. Swoją drogą przyznam, że już od dłuższego czasu przymierzam się do zmierzenia z całą filmografią tego duńskiego prowokatora i skandalisty jednak na razie nie czuję się jeszcze psychicznie gotowy. Miejsce na mojej liście to zasługa genialnej „Melancholii” czyli jednego z najlepszych filmów jakie w życiu widziałem.
Miejsce 07.
Xavier Dolan
Ośmielę się stwierdzić, że nikt nie potrafi budować tak niesamowitego nastroju, jak ten nieprzyzwoicie utalentowany kanadyjczyk nie przez przypadek uważany za jednego z najlepszych i najbardziej obiecujących współczesnych filmowców. Tak na marginesie dodam, że jego twórczość poznałem dzięki niezależnym od siebie rekomendacjom ze strony dwóch koleżanek, którym będę za ten fakt dozgonnie wdzięczny.
Miejsce 08.
Yorgios Lanthimos
Grecki reżyser swoje miejsce na tej liście zawdzięcza dwóm tytułom (Jednym z nich jest "Kieł" drugim "Homar") , które trudno wyrzucić z pamięci i które nie pozostawiają obojętnym. Za chłód, minimalizm a przede wszystkim za krytykę współczesnego świata (przypominającą twórczość mojego ulubionego pisarza Michela Houllebecqa) oraz odgórnie narzuconych wzorców zachowań czy paradygmatów.
Miejsce 09.
Denis Villeneuve
Skoro każdy film tego pana oceniłem na dziewiątkę to chyba nie może go zabraknąć w tym zestawieniu nieprawdaż? Niecierpliwie czekam na dalszy rozwój jego talentu i kolejne produkcje.
Miejsce 10.
Quentin Tarantino
Myślę, że nie muszę uzasadniać dlaczego się na tej liście znalazł? Przecież mówimy tu o człowieku, który zredefiniował kino a takie filmy jak nowatorskie i rewelacyjnie napisane "Pulp Fiction", „Bękarty Wojny” czy chociażby "Django" to dziś absolutna klasyka. Dodam więc tylko, iż fakt, że Tarantino znajduje się tak daleko poza podium to „zasługa” mojego rozczarowania wtórnością zaprezentowaną w „Nienawistnej Ósemce”. Mam nadzieję, że planowanym filmem o rodzinie Mansona wróci tam, gdzie jego miejsce czyli do pierwszej trójki.
Miejsce 11.
Kar Wai Wong
Filmy, które urzekają klimatem. Mają w sobie magię ale i groze snu, wywołuja w widzach poczucie osamotnienia i smutku. Ogladajac je czujemy sie jak w innym swiecie. Uwielbiam taki specyficzny, dziwny i enigmatyczny klimat jaki udaje się Wai Wongowi wykreować.
Miejsce 12.
Kevin Smith
Reżyser, który kręci świetne pełne humoru, luzu ale też refleksji nad życiem filmy takie jak "Sprzedawcy" {Clerks} czy "W pogoni za Amy" {Chasing Amy} a w dodatku ma godny podziwu dystans do samego siebie (czego dowodzą choćby jego występy przed słuchaczami z amerykańskich uczelni w ramach cyklu „An Evening with Kevin Smith”) oraz niezwykły dar opowiadania kapitalnych anegdot.
Miejsce 13.
Edgar Wright
Mimo, że nie ma wielkiego dorobku na koncie to jego dotychczasowe produkcje po prostu powalają, tak jak np. tegoroczny Baby Driver, który polecam zobaczyć każdemu, kto (tak jak ja) kocha kino. Wright posiada bowiem niezwykłą umiejętność bawienia się popkulturą, nieprzeciętne zdolności a przede wszystkim specyficzne poczucie humoru, które tak bardzo mi odpowiada.
Miejsce 14.
Nicolas Winding Refn
Bezkompromisowy twórca, u którego forma zdaje się być dużo ważniejsza od treści.
Miejsce 15.
Tom Ford
Wyróżnienie nieco może na wyrost, gdyż Ford właściwie nie jest nawet reżyserem tylko projektantem mody. W dodatku ma na swoim koncie tylko dwa filmy. Zarówno mianowicie "Samotny Mężczyzna" jak i "Nocturnal Animals" są jednak wysmakowanymi wizualnie i ociekającymi perwersyjnością arcydziełami, za które miejsce w moim zestawieniu się po prostu należy.
Śledząc filmowe fora i portale zauważyłem, że zdecydowana większość widzów zdaje się tej produkcji zwyczajnie nie rozumieć. Odniesienia do niej można bowiem spotkać co najwyżej przy okazji wymieniania najgorszych filmów świata obok takich "arcydzieł" jak "Piraniokonda" czy "Sharknado". No cóż! Muszę przyznać, że jakoś specjalnie się temu nie dziwię.
Dzieła francuskiego twórcy Quentina Dupieux to bardzo specyficzne kino, które znacząco odbiega od schematów, do których przyzwyczaiły nas "normalne" produkcje. Takie filmy jak "Rubber" wymagają bowiem nie tylko "zawieszenia niewiary", ale również (a może przede wszystkim) znajomości określonej konwencji, by czerpać przyjemność z seansu. Nie każdy odbiorca przygotowany jest na tego typu transgresyjne doświadczenie. Przeciętny widz może zatem uznać, iż nie ma tu za grosz logiki, po prostu wyłączy odbiornik a później będzie narzekał z jak beznadziejną produkcją mieliśmy do czynienia.
Mnie jednak ten szalony i niezwykle oryginalny obraz, który sam siebie nazywa "hołdem dla bez powodu" bardzo przypadł mi do gustu. Pewnie to wynik tego, iż jestem nieskrywanym wielbicielem cudownie purnonsensowych w swym klimacie skeczy „Latającego Cyrku Monthy Pythona”oraz koneserem odjechanego kina, w którym, że się tak wyrażę , "im dziwniej tym lepiej!".
Warto wszak zauważyć jedną podstawową i fundamentalną rzecz. "Mordercza Opona" to dzieło samoświadome, które bawi się naszymi oczekiwaniami. Produkcja urzekająca nieprzewidywalnością, absurdem i groteskową formą skierowana w głównej mierze do "wyrobionego" odbiorcy, któremu nie przeszkadza ciągłe "puszczanie oka" oraz bawienie się estetyką kiczu czy konwencjami. Kogoś, kto potrafi się zagłębić w to, co autor chciał przekazać i nie ma podejścia typu "O! Jak się pięknie mordują".
Osobiście uważam zatem, że ten kapitalny obraz powinien być postrzegany przede wszystkim jako rozkoszny pastisz kina grozy klasy Z z jego idiotycznymi antagonistami, kulawymi dialogami czy nielogicznym zachowaniem bohaterów, a przede wszystkim jako wielka postmodernistyczna zgrywa z widzów, czego zresztą twórcy specjalnie nie ukrywają i informują nas o tym niemal otwartym tekstem stosując kapitalny zabieg z „burzeniem czwartej ściany”.
Należy zatem pogodzić się z tym, że wydarzenia na ekranie niczym tytułowa opona toczą się swoim rytmem i pozwolić dać się uwieść tej pozycji jak najpiękniejszej dziewczynie. Zapewniam, że kto tak postąpi absolutnie nie będzie żałować! Ja osobiście jestem absolutnie zakochany w tym filmie i chętnie do niego wracam, kiedy tylko mam taką możliwość.
Opis fabuły (za Filmwebem) Na parę dni przed uroczystością Komunii Świętej córki Mulę i Michała odwiedza niecodzienny gość: niewidziana przez rodzinę od lat młodsza siostra Muli - Kaja która jest biologiczną matką dziewczynki. Czy Kaja będzie starała się odzyskać dziecko? Rodzinie jej zachowanie wydaje się co raz bardziej dziwne. Wokół także dochodzi do wydarzeń, które trudno wyjaśnić. Kościelna uroczystość się zbliża, a atmosfera między siostrami gęstnieje. Wkrótce ma się okazać, że istnieje inny ważniejszy powód, dla którego Kaja wróciła.
Znamy już wszystkie rozstrzygnięcia tegorocznego mundialu. Mistrzem świata została Francja po zwycięstwie 4:2 nad dzielnymi Chorwatami a królem strzelców Harry Kane (Oficjalnie, gdyż w rzeczywistości najwięcej bramek nastrzelał Own Goal, który w barwach Barcelony był jedną z gwiazd ubiegłorocznej Ligi Mistrzów).
Pozwólcie zatem, że na moment odbiegniemy od normalnej tematyki tego bloga i pozwolę sobie na krótkie podsumowanie swoich wrażeń odnośnie tego wszystkiego, co wydarzyło się na rosyjskich boiskach przez ostatni miesiąc.
Nie wiem chyba już jestem za stary, ale poza bardzo nielicznymi wyjątkami to jakoś te mistrzostwa spłynęły po mnie jak po Kaczyńskim zarzuty o łamanie konstytucji. Podczas poprzednich mistrzostw co drugi mecz wywoływał emocje i pamiętałem go latami. Teraz tego nie było. Nie było pięknych koronkowych akcji czy indywidualnych popisów. Na boiskach dominowało wyrachowanie, błędy (głównie w wykonaniu bramakarzy. I to nawet tych uważanych do tej pory za topowych jak DeGea, Muslera czy Szczęsny) oraz stałe fragmenty gry. Nie zauważyłem tu ani jednej drużyny, która od początku do końca zmagań prezentowałaby poziom pozwalający uznać, że faktycznie była tą najlepszą jedenastką turnieju. Każda z ekip zaprezentowała bowiem wyłącznie pojedyńcze przebłyski.
W przeciwieństwie do poprzednich edycji tej imprezy podczas boiskowych zmagań nie została też wykreowana żadna nowa gwiazda (4 lata temu w Brazylii mieliśmy do czynienia z eksplozją talentu Jamesa Rodrigueza, o którym wcześniej słyszeli chyba tylko fani reprezentacji Kolumbii a dziś jest jednym z kluczowych zawodników Bayernu Monachium i ma za sobą epizod w Realu Madryt).
Dodatkowo warto podkreślić, że był to mundial, na którym nieomal wszyscy teoretyczni murowani faworyci (Brazylia, Argentyna, Hiszpania czy Niemcy) wypadli słabo i dość wcześnie pożegnali się z rozgrywkami (Myślę, że winnym może tu być niedostateczna regeneracja po wyczerpującym sezonie, w którym najlepsi piłkarze tych reprezentacji mieli do rozegrania ok. 60 czy 70 spotkań. Przecież to mimo wszystko są tylko ludzie a nie roboty).
Największym paradoksem tego turnieju była dla mnie jednak postawa reprezentacji Chorwacji. Na całym turnieju Chorwatom udało się tak naprawdę tylko spotkanie z Argentyną, gdzie na tle słabego rywala zaprezentowali się znakomicie, z przyjemnością obserwowałem ich grę i byłem pewien, że jeśli utrzymają taką dyspozycję, to po mistrzostwo świata sięgną "na luzie w rozpiętej bluzie". W pozostałych meczach, delikatnie mówiąc "grali piach" (głównie ich lider czyli Luka Modrić, który nie wiedzieć czemu jest kreowany na faworyta zmagań o tegoroczną Złotą Piłkę) i zwyczajnie mieli ogromnego farta (trafili do tej zdecydowanie słabszej połowy drabinki i mieli "autostradę do finału") oraz świetnie dysponowanego Subasicia. Na szczęście w finale limit szczęścia Chorwatów został już wyczerpany (sami podarowali rywalowi 2 bramki) i przegrali z Francuzami.
Warto również wspomnieć o Belgach, którzy cały turniej sprawiali wrażenie, że grają na 20% procent możliwości a mimo tego odprawili z kwitkiem zarówno Anglię (w meczu o trzecie miejsce) jak i Brazylię (w ćwierćfinale). Żałuję jedynie, że w półfinale z Francją Belgowie zagrali swoje najgorsze spotkanie, bo mam graniczące z pewnością przekonanie, że to była jedyna drużyna, która mogła być dla trójkolorowych realnym zagrożeniem.
O występie reprezentacji Polski nie ma co wspominać, gdyż jak zwykle skończyło się na wielkich oczekiwaniach. Boiskowa rzeczywistość prędko zweryfikowała autentyczną wartość tych pseudogwiazd z Lewandowskim, Krychowiakiem, Szczęsnym czy Adamem Nawałką na czele. Zabrakło jakiegokolwiek konceptu gry, zaangażowania i woli walki. No, ale przecież, jak stwierdził nasz kapitan na jednej z konferencji prasowych, "samą walką meczów się nie wygra!". No cóż panie Lewandowski! Może i nie, ale zawsze warto próbować pozostawić po sobie dobre wrażenie niż zostać pośmiewiskiem całego piłkarskiego świata! Jakoś Iran czy Peru sobie z tym poradziły.
Najlepsze mecze
1. Hiszpania - Portugalia (A właściwie powinienem powiedzieć: Hiszpania kontra Cristiano Ronaldo ;) ).
2. Chorwacja - Rosja
3. Dania - Peru
4.Chorwacja - Argentyna (Popis gry w wykonaniu reprezentacji z Bałkanów. Kapitalny mecz i fenomenalna bramka z wolnego Luki Modrica!)
5. Francja - Argentyna (Fajnie się to spotkanie oglądało, ale pod względem czysto piłkarskim to było takie starcie dwóch "ogórków" jak nie przymierzając starcie Termaliki Nieciecza z RKS Radomsko. "Radosny" futbol, zero taktyki, juniorskie błędy, bramki z przypadku (aczkolwiek piekne) a nie wypracowane a przede wszystkim żenująca postawa obrońców obydwu drużyn).
Najgorsze mecze
1. Dania - Francja (Wynik satysfakcjonował obie drużyny, więc nie chciały sobie zrobić krzywdy)
2. Polska - Japonia (Ostatnie 10 minut tego meczu to podręcznikowa definicja antyfutbolu)
Największe odkrycie:
Denis Czeryszew (Rosja)
Bramka turnieju:
Benjamin Pavard (Francja - Argentyna)
Najlepsza parada bramkarza:
Thibaut Courtois (Belgia - Brazylia)
Największa sensacja:
Odpadnięcie reprezentacji Niemiec i Hiszpanii
Największe rozczarowanie:
Postawa reprezentacji Polski
Najlepszy piłkarz:
Cristiano Ronaldo (Portugalia)
Po prostu Pan Piłkarz! Niemal w pojedynkę zapewnił Portugalii remis z Hiszpanią. Ośmielę się stwierdzić, że gdyby tylko miał z kim grać, to bez wątpienia sięgnąłby po mistrzostwo świata. Dodatkowo jego sensacyjny transfer do Juventusu przyćmił wszystkie pozostałe wydarzenia na tym mundialu.
Najgorszy piłkarz:
Neymar (Brazylia)
Miał olśnić talentem i pokazać, że nie przez przypadek jest najdroższym piłkarzem w historii. Został królem memów.
Najlepszy bramkarz:
Thibaut Courtois (Belgia)
W jego przypadku absolutnie nie nie dziwią pogłoski o możliwej (a niektórzy mówią, że wręcz przesądzonej) zmianie barw klubowych i przejściu do Realu Madryt. Grał bardzo pewnie a dodatkowo popisał się kapitalną interwencją w końcówce meczu z Brazylią.
Najbardziej "przehypowana" drużyna
Chorwacja
(Drużyna, która cudem prześlizgała się do finału mając prawdziwą autostradę i nie będąc zmuszoną grać z najlepszymi uważana jest za piłkarskich gladiatorów. No cóż! Jeśli prawdą są słowa Ivana Rakitica, że każdy kto nie kibicuje Chorwacji jest Francuzem to widocznie jestem mieszkańcem kraju nad Sekwaną).
Największe WTF
Zwolnienie trenera przez reprezentację Hiszpanii na dwa dni przed początkiem rywalizacji.
Najbardziej kurtuazyjna interwencja bramkarska
Najbardziej mnie zawiedli
Bramkarz:
David De Gea (Hiszpania)
Obrońcy:
Pique (Hiszpania)
Thiago Cionek (Polska)
Łukasz Piszczek (Polska)
Pomocnicy
Siergiej Milnkowić-Sawić (Serbia)
Mesut Ozil (Niemcy)
Kevin DeBruyne (Belgia)
Piotr Zieliński (Polska)
Neymar (Brazylia)
Napastnicy
Robert Lewandowski (Polska)
Lionel Messi (Argentyna)
Najlepsza Jedenastka
Bramkarz:
Thibaut Courtois (Belgia)
W jego przypadku absolutnie nie nie dziwią pogłoski o możliwej (a niektórzy mówią, że wręcz przesądzonej) zmianie barw klubowych i przejściu do Realu Madryt. Grał bardzo pewnie a dodatkowo popisał się kapitalną interwencją w końcówce meczu z Brazylią.
Obrońcy:
Benjamin Pavard (Francja)
Przebojem wdarł się do podstawowej jedenastki trojkolorowych a w dodatku zaliczył fantastycznego gola w spotkaniu z Argentyną.
Diego Godin (Urugwaj)
Jose Gimenez (Urugwaj)
Duet stoperów Athletico Madryt był prawdziwą zaporą nie do przejścia dla napastników rywali.
Marcelo (Brazylia)
Szybkość i niesamowita zwrotność, dzięki którym jego rajdy były niezwykle groźne
Pomocnicy
Dienis Czeryszew (Rosja)
Największe odkrycie tego mundialu! Chyba nikt nie spodziewał się, iż zawodnik Villarrealu będzie w stanie zaprezentować na rosyjskich boiskach aż tak dobrą dyspozycję.
Casemiro (Brazylia)
Może nie jest specjalnie efektownym, ale za to niezwykle efektywnym jeśli chodzi o niweczenie ofensywnych poczynań drużyn przeciwnych. Piłkarz nie do zastąpienia co pokazał mecz z Belgią. Casemiro nie mógł wystąpić w tym spotkaniu i natychmiast powstała wyrwa.
Eden Hazard (Belgia)
Motor napędowy wszystkich akcji swojej drużyny.
Hirving Lozano (Meksyk)
Piłkarz, który strzelił bramkę Niemcom przyczyniając się do sensacyjnego zwycięstwa Meksyku nad (wciąż aktualnymi) mistrzami świata. Przyjemnie oglądało się jego grę, szczególnie jeśli chodzi o kontrataki.
Napastnicy
Cristiano Ronaldo (Portugalia)
Po prostu Pan Piłkarz! Niemal w pojedynkę zapewnił Portugalii remis z Hiszpanią. Ośmielę się stwierdzić, że gdyby miał z kim grać to bez wątpienia sięgnąłby po mistrzostwo świata.