sobota, 4 lutego 2017

"Nowy Początek" (Arrival) 2016

Niech Cthulhu będzie z wami!

W ramach przygotowań do zbliżającej się wielkimi krokami Oscarowej gali oraz chęci odreagowania stresu związanego z sesją zdecydowałem się sięgnąć po "Nowy Początek" czyli najnowszy film Dennisa Villeneuve, twórcy mającego na swoim koncie tak kapitalne produkcje jak "Labirynt", "Sicario" czy "Wróg".

Dzieło, o którym tak na marginesie praktycznie zewsząd słyszałem entuzjastyczne opinie twierdzące, że to jeden z najlepszych filmów ubiegłego roku (o ile nie najlepszy) i porównujące go do takich klasyków jak "2001 Odyseja Kosmiczna" Stanleya Kubricka czy "Interstellar" Christophera Nolana. 

Jedynym powodem do obaw, był zatem fakt, że za scenariusz odpowiadał Eric Heisserer do tej pory kojarzący mi się z tragicznym remakiem "Koszmaru z ulicy Wiązów". Na szczęście nie jest to jednak jego autorskie dzieło, ale oparte o opowiadanie Teda Chianga. Można więc było śmiało oczekiwać, że uda mu się tego nie zepsuć. 

Nic więc chyba dziwnego, że wiele się po tym dziele spodziewałem, co mogło skutkować rozczarowaniem. Na szczęście po projekcji mogę powiedzieć, że absolutnie się nie zawiodłem! 

Ba! Ośmielę się stwierdzić, że "Arrival" potwierdził status Denisa Villeneuve jako jednego z najciekawszych i najbardziej utalentowanych współczesnych reżyserów, dowodząc, że doskonale odnajduje się on w każdym filmowym gatunku!

Dostaliśmy bowiem kameralne, urzekające atmosferą, wciągające, zmuszające do myślenia  a przede wszystkim inteligentne i wzorcowo zrealizowane kino SF, które nie musi epatować widza popisowymi efektami specjalnymi przesłaniającymi płytką fabułę i drewnianych bohaterów, ale raczej wykorzystujące gatunkowy sztafaż jako pretekst do opowiedzenia o uniwersalnych kwestiach takich jak np. problemy z komunikacją.

Dodatkowym atutem tej produkcji jest kapitalna kreacja aktorska Amy Adams. Aż dziw bierze, że jej starania nie zostały zauważone przez oscarową akademię. No ale przecież w jakiś sposób musiano znaleźć miejsce dla Meryl Streep. 

Podsumowując. Zgadzam się ze wszystkimi pozytywnymi opiniami! "Arrival" to produkcja, którą gorąco polecam (zwłaszcza osobom, które tak jak ja odczuwają poważny deficyt inteligentnych i intrygujących filmów SF) i za którą będę trzymać kciuki podczas oscarowej gali!

2 komentarze:

  1. Jest na mojej liście. Mam nadzieje, szybko go obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie niecierpliwie czekam na wrażenia :) Ostrzegam tylko, że końcówka może się wydawać nieco zagmatwana i pozbawiona sensu. Przykładowo ostatnio rozmawiałem z koleżanką, która trochę na filmach się zna (wszak studiuje w szkole filmowej ;) a jednak nie zrozumiała o co tak naprawdę w "Nowym Początku" chodziło.

      Usuń