Niech Cthulhu będzie z wami!
Zacznę
może od tego, że czekałem na ten tytuł z wielkimi nadziejami jak również chyba
jeszcze większymi obawami. Z jednej strony bowiem od zawsze uważałem, że
tragiczna a jednocześnie fascynująca historia rodziny Beksińskich i ich
zmagania z tkwiącymi w nich, jak w każdym człowieku demonami (np. dążeniem do
autodestrukcji) to praktycznie gotowy materiał na znakomity film (nasiliło się
ono zresztą po przeczytaniu genialnej książki Magdaleny Grzebałkowskiej
"Beksińscy portret podwójny", którą tak swoją drogą gorąco polecam),
z drugiej jednak miałem w pamięci, że ten rok mnie delikatnie mówiąc nie
rozpieszczał i wszystkie (albo zdecydowana większość) filmy, na które czekałem
okazywały się mniejszymi bądź większymi niewypałami (Żeby wspomnieć tylko
"Hateful Eight" Quentina Tarantino czy "Suicide Squad"
Davida Ayera). Nie chciałem zatem narażać się na kolejne rozczarowanie.
Dodatkowo można się było niepokoić, czy debiutujący w długiej formie reżyser
Jan P. Matuszyński, będzie w stanie udźwignąć ciężar gatunkowy tej historii.
Czy podejdzie do tego niewątpliwie trudnego i skomplikowanego tematu w
odpowiednio wyważony sposób czy też da się zwieść taniemu efekciarstwu i
skandalizowaniu!
Na
szczęście dziś mogę z ręką na sercu zakomunikować, że wszystkie powyższe obawy
okazały się równie istotne co "łzy w deszczu". "Ostatnia
Rodzina" nie tylko bowiem sprostała moim oczekiwaniom, ale je wręcz
przerosła!
Oczywiście
nie znaczy to, że jest to produkcja pozbawiona wad. Że uniknięto pewnych
uproszczeń, nadużyć (np. Nie dziwię się, że Wiesław Weiss w swojej recenzji na
łamach "Teraz Rocka" zarzucił twórcom, że jego zdaniem z Tomasza
Beksińskiego niepotrzebnie zrobiono świra i półgłówka. Ba! Muszę przyznać, że
mimo, że w przeciwieństwie do pana Wiesława nie znałem osobiście pierwowzoru,
to jednak również miałem wrażenie, jakoby filmowy Tomasz był "nieco"
upośledzony umysłowo) czy uogólnień. Ba! W pełni zgadzam się z zasłyszanymi
kilka dni temu opiniami, iż ten film jest przede wszystkim skierowany do osób,
którzy już cokolwiek o Beksińskich wiedzą gdyż siłą rzeczy prezentowany jest tu
tylko pewien wycinek z ich życia. Pewna bardzo subiektywna wizja
rzeczywistości. Tak więc obawiam się, że jeśli ktoś o ich losie przed seansem
nic nie wiedział, po nim także wiele wiedzieć nie będzie.
Jednak to
wszystko moim zdaniem absolutnie nie zmniejsza potężnej siły oddziaływania tego
dzieła! Nie zmienia faktu, że jest to doświadczenie niesamowicie intensywne,
doprawdy porażające, do głębi poruszające, przesiąknięte nihilizmem, przygnębiające
i emocjonalnie wstrząsające, które zostaje z odbiorcą na długo! Do tego
stopnia, że nawet teraz, już kilka godzin po seansie czuję się jakby mnie ktoś
zdzielił po głowie obuchem i ciężko mi pozbierać myśli by napisać coś w miarę
sensownego.
Dlatego
też pozwólcie, że zadowolę się stwierdzeniem, że wszystkie nagrody i
wyróżnienia dla tej produkcji są absolutnie zasłużone a także pochwaleniem:
wybitnego aktorstwa zaprezentowanego przez Andrzeja Seweryna, Dawida Ogrodnika
(co zresztą było do przewidzenia znając klasę obu panów) i Aleksandrę Konieczną;
znakomitego pełnego niuansów i dwuznaczności oraz wspaniale łączącego elementy
komiczne z tragicznymi scenariusza Roberta Bolesty; niezwykle wiernie oddanej
scenografii; realizatorskiego kunsztu; zdjęć autorstwa Kacpra Fertacza oraz
znakomicie dobranej cudownej ścieżki dźwiękowej doskonale budującej klimat tej
smutnej i przygnębiającej historii.
Podsumowując.
"Ostatnia Rodzina" to nie tylko najlepszy film tego roku. To, nie
bójmy się tego słowa wybitne arcydzieło na światowym poziomie, które zostaje w
głowie po seansie na długo i które każdy fan dobrego kina koniecznie powinien
zobaczyć, do czego zresztą serdecznie zachęcam!
OCENA:
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz