Witam!
Zacznijmy od tego, że "Joker" to bez wątpienia najgłośniejszy film tego roku ponieważ narosła wokół niego cała masa emocji. Głównie negatywnych. Obawiano się chociażby, że film zainspiruje różnej maści szaleńców i może powtórzyć się sytuacja się sytuacja jaka miała miejsce 7 lat w Aurorze kiedy James Holmes otworzył ogień podczas premiery w tamtejszym kinie filmu "Mroczny Rycerz Powstaje" Christophera Nolana zabijając 12 osób a raniąc 59. Na szczęście do tej pory nic takiego nie miało miejsca. Oby tak było to końca.
Nie będę ukrywał, że bardzo mocno czekałem na tę produkcję i miałem wobec niej bardzo wysokie oczekiwania. Głównie dlatego, że uwielbiam tytułową postać i byłem ciekaw jak tym razem zostanie zaprezentowana, ale również ze względu na udział w tym projekcie Joaquina Phoenixa czyli jednego z najciekawszych i najbardziej utalentowanych współczesnych aktorów.
Czy dziełu Todda Phillipsa (do tej pory kojarzonego z lżejszym repertuarem czyli takimi filmami jak chociażby trylogia "Kac Vegas") udało się im sprostać? Moim zdaniem jak najbardziej! Co to był za film! Połączenie "Króla Komedii" z "Taksówkarzem" oraz komentarzem społecznym rodem z "Fight Clubu" Davida Finchera dało mocne, intensywne i porażające studium popadania w obłęd. Mimo całej mojej miłości do "Watchmen" to właśnie "Jokera" uznałbym za najlepszy film komiksowy w historii. I to nawet mimo faktu, że ta opowieść nie potrzebuje komiksowego enturażu gdyż mogłaby śmiało stać "na własnych nogach".
Dodatkowo warto wspomnieć o niesamowitej muzyce autorstwa Hildur Guðnadóttir (niezwykle utalentowanej kompozytorki z Islandii, która w tym roku dowiodła, że warto obserwować jej dalszą karierę ponieważ zdążyła zabłysnąć ścieżką dźwiękową do genialnego "Czarnobyla") a także aktorski popis Joaquina Phoenixa, który tworzy jedną z najlepszych kreacji tej dekady. Jego Joker może śmiało konkurować z tym Morderczym Błaznem jakiego wykreował nieodżałowanej pamięci Heath Ledger w "Mrocznym Rycerzu" . Nie będę ich bezpośrednio porównywał bo to kompletnie różne wizje. Jeden jest enigmatyczną i fascynującą figurą niosącą chaos a jej jedynym celem jest patrzeć "jak świat płonie". Drugi nieszczęśliwym człowiekiem, który musi zmagać się z własnymi demonami (choroba psychiczna) oraz nieżyczliwym światem, który go odrzucił.
Powiem jednak, że ta postać ma ogromne szczęście do wcielających się w nią aktorów gdyż pozwala się wykazać talentem i z każdego wyzwala to, co w nim najlepsze (oczywiście o ile twórcy nie sabotują swojego filmu jak to miało miejsce w przypadku Jareda Leto).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz