wtorek, 2 lutego 2016

Nienawistna Ósemka (2015) reżyseria Quentin Tarantino


Niech Cthulhu będzie z wami!

Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem (Ba! Że to w ogóle będzie możliwe) i naprawdę sam nie mogę w to uwierzyć ale z ciężkim sercem przyznaję się do tego, iż zawiodłem się na filmie Quentina Tarantino! 

Owszem jest tu kilka przebłysków (np. finałowa „rozwałka”, gra aktorska Samuela L. Jacksona (szkoda tylko, że reszta obsady nie zbliżyła się do jego poziomu. A już szczególnie komicznie wypadł w mojej ocenie Tim Roth, który z jakiegoś powodu starał się zastąpić Christopha Waltza i powtórzyć jego kreację z „Django”. Skoro taki był koncept reżysera, to może po prostu trzeba było zatrudnić prawdziwego Waltza zamiast ekwiwalentu? ), niezłe zdjęcia  czy muzyka Ennio Morricone) ale w ogólnym rozrachunku „Nienawistna Ósemka” (a szczególnie jej pierwsza połowa) mnie rozczarowała, wymęczyła, nie zaagażowała i wynudziła. Ba! Nawet dialogi, które zawsze są mocną stroną produkcji sygnowanych nazwiskiem Tarantino, tym razem wyszły jakoś tak bez polotu.

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę nie wiem, czy to kwestia zmęczenia materiału, twórczego wypalenia wspomnianego wyżej reżysera czy może faktu, iż nie specjalnie przepadam za westernami.

Podsumowując. „Nienawistna Ósemka” to najpoważniejszy kandydat do tytułu największego rozczarowania bieżącego. Jest mi smutno, że jeden z moich ulubionych reżyserów stworzył tak nijaką produkcję i mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.


OCENA: 6/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz