Niech
Cthulhu będzie z wami!
Chyba
nie może dziwić fakt, że miałem względem tego filmu bardzo
wysokie oczekiwania. W końcu to dzieło Jaco Van Dormaela twórcy
genialnego „Mr Nobody”. W dodatku koncept fabularny (Bóg żyje,
mieszka w Brukseli z żoną i córką oraz jest antypatycznym gburem)
wydawał mi się nie tylko urzekająco przewrotny (tak na marginesie
warto zaznaczyć, że nie dostajemy tu topornej, prymitywnej,
antyreligijnej prowokacji (czego prawdę mówiąc trochę się
obawiałem) ale dzieło wysublimowane i poruszające szerokie
spektrum problemów. Po komentarzach i ocenach na Filmwebie (np.
takich: widać jednak, że większość widzów w naszym pięknym
kraju ludzi bardziej świętych od papieża tego prostego faktu nie
zrozumiała i poczuła się niemal do żywego dotknięta. No cóż!
Niektórzy po prostu powinni nauczyć się dystansu do pewnych spraw
zamiast brać wszystko śmiertelnie poważnie) ale również bardzo
obiecujący. I zdecydowanie się nie zawiodłem!
Dostałem
bowiem dzieło będące czymś przypominającym skrzyżowanie „Dogmy”
Kevina Smith (acz ze zdecydowanie bardziej wysublimowanym humorem) z
książką „Balladyny i Romanse” Ignacego Karpowicza oraz „Być
jak John Malkovich”Spike'a Jonze'a.
Produkcję
inteligentną, autentycznie zabawną, subtelnie opowiedzianą,
znakomicie zagraną (wyróżniają się zwłaszcza Benoit Poelvoorde
jako Bóg i Pili Groyne jako Ea jego córka), posiadającą
interesujących bohaterów, urzekającą absurdalnym i
purenonsensowym nastrojem a przede wszystkim pobudzającą do
refleksji.
Obraz,
który praktycznie z miejsca stał się poważnym pretendentem do
tytułu najlepszego filmu bieżącego roku.
Podsumowując.
Gorąco polecam „Zupełnie Nowy Testament” każdemu, kto a) ma
poczucie humoru b) nie przeszkadza mu żartowanie z religii i ogólna
polityczna niepoprawność c) lubi kino nietuzinkowe i oryginalne.
OCENA:
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz