Niech Cthulhu będzie z wami!
W przeciwieństwie do
wielu filmowych blogerów, ja na otwarcie sezonu tegorocznych
produkcji (oczywiście mówię tu o polskich datach premier) wybrałem
sobie nie najnowszy film Quentina Tarantino ale jeden z najbardziej
oczekiwanych przeze mnie tytułów roku.
Konkretnie mam tu na myśli anglojęzyczny debiut greckiego reżysera Giorgosa Lanthimosa, w którego portfolio
znajduje się przede wszystkim szokujący, kontrowersyjny i
obrazoburczy „Kieł”, który (ku mojemu absolutnemu zdziwieniu,
ponieważ nie jest to raczej typ obrazu, którego można by się było
spodziewać na tego typu eventach) kilka temu (konkretnie w 2011)
był Oscarowym kandydatem swojego kraju.
I powiem tak: Zdecydowanie
dokonałem właściwego wyboru! Lanthimosowi udało się bowiem
stworzyć kolejne wspaniałe dzieło i udowodnić, że bez wątpienia
jest jednym z najciekawszych i najbardziej oryginalnych współczesnych
reżyserów!
„Homar” to
przygnębiająca, acz jak najbardziej realna wizja przyszłości, w
której ludzie samotni są zamykani w hotelu i mają 45 dni by
znaleźć sobie „drugą połówkę”. W przeciwnym razie zostaną
zamienieni w zwierzęta (w sensie jak najbardziej literalnym).
Alternatywą jest ucieczka i dołączenie do grupki rebeliantów
zajmujących stanowisko wręcz przeciwne: flirtowanie i jakiekolwiek
związki są absolutnie zakazane i karane. Nie ma żadnej trzeciej
drogi!
Zdaję sobie sprawę, że
dzieło greckiego reżysera nie każdemu przypadnie do gustu. Że
albo się je pokocha, albo znienawidzi. Podobnie jak w przypadku
innych wielkich arcydzieł „Homar” nie schlebia gustom masowego widza i nie
należy do gatunku „kino lekkie, łatwe i przyjemne do natychmiastowego zapomnienia". Wręcz
przeciwnie!
To produkcja specyficzna, wymagająca maksymalnego skupienia i
odpowiedniego nastroju. Film, który skłania do refleksji i nie
daje prostych rozwiązań. Dzieło niespieszne, urzekająca
kapitalnie wykreowaną atmosferą (przypominającą nieco obrazy
Stanleya Kubricka) i naprawdę dobrze zagrane (A trzeba przyznać, że twórcy udało się zwabić naprawdę głośne nazwiska. Wystąpili tu wszak: Colin Farrell, Ben Whishaw, Lea Seydoux, John C. Reilly i Rachel Weisz).
Podsumowując. Nie będę
ukrywał, że „Homar” mnie zauroczył i że wzorem ubiegłorocznego
„Birdmana” (którego, o ile dobrze pamiętam, recenzowałem mniej
więcej o tej samej porze) wyrósł na najpoważniejszego pretendenta
do tytułu najlepszego filmu roku! Pamiętajmy jednak, że wyścig
dopiero się zaczyna zatem nauczony przywołanym wyżej doświadczeniem, kiedy zdecydowanie zbyt wcześnie obwołałem film Inarritu zwycięzcą, tym razem niczego nie będę przesądzać. Powiem więc krótko. "Homar" to znakomita produkcja, którą z czystym sercem mogę polecić!
OCENA: 9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz