Niech
Cthulhu będzie z wami
Wszystko
wskazuje na to, że choć najwięcej nominacji do tegorocznych
Oscarów uzyskała „Zjawa” uzyskała „Zjawa” w reżyserii
ubiegłorocznego triumfatora Alejandro Gonzalesa Inarritu, jednak
najpoważniejszym pretendentem (a według niektórych wręcz
murowanym pewniakiem) do zdobycia statuetki za najlepszy film jest
właśnie „Big Short” czyli opowiadające o kryzysie ekonomicznym
z 2008 roku dzieło Adama McKay, który do tej pory był kojarzony
raczej z lżejszymi klimatami (ma na koncie m.in. „Legendę
Telewizji” i „Policję Zastępczą”). Zrozumiałym jest zatem,
że musiałem tę produkcję obejrzeć.
I
powiem wprost: Choć nie widziałem jeszcze wszystkich nominowanych
tytułów a w dodatku jestem totalnym laikiem w kwestii ekonomii to
jednak takie rozstrzygnięcie jak opisane powyżej absolutnie by mnie
nie zdziwiło i nie uważał bym go za niesprawiedliwe. „Big Short”
jest bowiem naprawdę udaną produkcją, która bardzo mi się
podobała.
Zawdzięcza
to w głównej mierze sprawnej realizacji, interesującym bohaterom,
ciekawej historii, ogólnemu nastrojowi jak również (a może przede
wszystkim) znakomitej obsadzie, na którą składają się: Christian
Bale (tak na marginesie wypadł zdecydowanie najlepiej), Steve
Carrell, Ryan Gosling i Brad Pitt.
Krótko
mówiąc. Choć „Big Short” mnie nie porwał i w żadnym momencie
nie osiąga poziomu fenomenalnego „Wilka z Wall Street” to jednak
posiada wystarczająco dużo atrybutów bym mógł go spokojnie
polecić.
OCENA:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz