Wydaje mi się, że ten
obrazek z Aubrey Plazą (która (co czuję się zobligowany wyjaśnić wobec wyrażonych przez moją koleżankę wątpliwości), nie jest aktorką porno A
przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), iż pozwolę sobie tak to ująć, wyraża więcej niż tysiąc słów czyli najlepiej i najtrafniej podsumowuje moje
myśli po obejrzeniu pierwszego sezonu serialu "Legion".
Ale może zacznijmy od początku.
"Legion",
za którego powstanie odpowiadał Noah Hawley mający na swoim koncie m.in. udaną
telewizyjną adaptację "Fargo" opowiada historię zamkniętego w
szpitalu psychiatrycznym Davida Hallera (Dan Stevens, którego można kojarzyć ze
znakomitego "Gościa"), u którego w młodości zdiagnozowano
schizofrenię i poddano terapii.
Po
dziwnym kontakcie z jednym z pacjentów Haller zaczyna zdawać sobie jednak sprawę,
że głosy, które słyszy, i wizje, które czasem pojawiają się przed jego oczami,
mogą być prawdziwe.
Jak
pewnie zdążyliście zauważyć, niespecjalnie przepadam za serialami.
Ciężko jest
mi bowiem przymusić się do regularnego śledzenia epizodów i potem "wypadam
z rytmu". Oczywiście nie znaczy to, że nigdy ich nie oglądam. Aż tak źle
nie jest! Po prostu muszę mieć ważne powody.
Mam
tu na myśli, że poleci mi go ktoś, kto jest dla mnie w ten czy inny sposób
ważny (casus "Czarnego Lustra"), że będę chciał zweryfikować
entuzjastyczne opinie ("Stranger Things") albo zainteresuje mnie tematyka
("Detektyw").
Powodem,
dla którego w tym wypadku zdecydowałem się zasiąść przed ekranem był:
a)
krótki czas trwania (tylko osiem odcinków);
b) interesujący koncept fabularny;
c)
fakt, iż akcja dzieje się w moim ulubionym komiksowym uniwersum czyli świecie
X-Men.
I
muszę przyznać, że absolutnie tej decyzji nie żałuję! Serial bowiem mnie
całkowicie wchłonął i naprawdę żałuję, że na możliwość śledzenia kolejnych
odsłon tej fascynującej historii trzeba będzie długo czekać!
Dostajemy
bowiem prawdziwą jazdę bez trzymanki. Szaloną, psychodeliczną, nieprzewidywalną
a przede wszystkim urzekająco kreatywną, genialnie zrealizowaną, fantastycznie
zagraną (Acz z oczywistych względów wyróżniają się głównie Aubrey Plaza i Dan
Stevens), posiadającą arcyciekawą galerię postaci a przede wszystkim
niezaprzeczalnie wciągającą opowieść, która zmusza nas do całkowitego
zanurzenia się w zwichrowany świat wewnętrzny głównego bohatera.
Jeśli
zaś chodzi o sam finał to dla mnie był on niestety, że tak to ujmę, trochę
"za prosty" jak na standardy wyznaczone przez poprzednie odcinki. W
dodatku nie był pozbawiony elementów, do których mógłbym się przyczepić.
Przykładowo
[spoiler]
do dziś nie wiem jaki był sens wprowadzania do gry Dywizji 3 i przywracania
tego psychologa (czy kim on tam był) ,
skoro ich rola sprowadzała się w zasadzie wyłącznie do biernego
obserwowania poczynań głównych bohaterów.
Chyba, że coś ważnego mi umknęło [/spoiler]
Jednak podczas oglądania innych seriali zdążyłem się przyzwyczaić, że wizja, którą jako widzowie
kreujemy sobie w głowie podczas oglądania przerastają wykreowaną przez
twórców rzeczywistość, więc aż tak bardzo
mnie to nie boli.
Gorąco
polecam wszystkim fanom niekonwencjonalnych produkcji sięgnięcie po
"Legion! Swoją drogą jestem niezmiernie ciekaw, co twórcy "wymodzą"
w drugim sezonie. W każdym razie mogę z góry zadeklarować, że u mnie mają ogromny kredyt zaufania.
OCENA:
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz