Niech Cthulhu będzie z wami!
Reżyseria: Milos Forman
Chyba
każdy zdaje sobie sprawę z tego, że taki tytuł jak "Lot nad kukułczym
gniazdem", jak najzupełniej słusznie należący do kanonu największych
osiągnięć światowej kinematografii, zasługuje na odpowiednią oprawę i
dogłębne omówienie. Ja jednak muszę przyznać, że w tym wypadku zupełnie nie potrafię tego zrobić.
I to
wcale (a może nie tylko) dlatego, że o wybitnych filmach pisać jest
najtrudniej, bo widzieli je już chyba wszyscy (a dodatkowo zdecydowana
większość zapewne zapoznała się z pierwowzorem literackim czyli książką
Kena Keseya) więc trudno jest powiedzieć o nim coś czego ktoś, gdzieś,
kiedyś już nie sformułował.
Muszę
bowiem przyznać, że choć jakaś metoda na przezwyciężenie takich
trudności na pewno by się znalazła (W końcu, jak to mówią, im większy
opór tym większa przyjemność) to po prostu doszedłem do wniosku, iż
kompletnie nie wierzę w to bym potrafił obiektywnym i krytycznym okiem
spojrzeć na film, którego, nie ukrywam jestem wielkim fanem i który, kiedy rozpoczynałem tworzenie własnej filmoteki, stanowił jeden
z zakupowych prioryterów. Sam obraz zresztą nie daje jakichś wielkich
powodów do narzekań, gdyż jest nie tylko kapitalnie zagrany (Warto
zwrócić uwagę na wybitne kreacje (tak swoją drogą nagrodzone zasłużonym
gradem nagród, podobnie zresztą jak całe dzieło) jakie stworzyli tu
zarówno Jack Nicholson (czyli człowiek, co do którego nie ukrywam, że
jest moim ulubionym aktorem, na którym staram się wzorować podczas
swoich scenicznych występów i który w mojej ocenie mógłby zagrać z
jednakowo satysfakcjonującym rezultatem praktycznie wszystko (Choć i tak
pewnie w rezultacie zagrałby po prostu "siebie na zadany temat") jak i
Louise Fletcher (która może po występie u Formana nie zrobiła jakiejś
wyjątkowo imponującej kariery, ale nie była to na pewno wina braku
talentu, gdyż w omawianym tu dziś dziele odwaliła kawał dobrej roboty i w
sposób niezwykle wiarygodny wykreowała postać zimnej, wyrachowanie i
totalnie antypatycznej antagonistki, którą widz szczerze znienawidzi już
od chwili jej pierwszego pojawienia się na ekranie. W sumie aż trudno
jest sobie wyobrazić w tej roli inną aktorkę, ale wspomnę, że mało
brakowało byśmy jako siostrę Ratched oglądali chociażby Anne Bancroft
(Niezapomniana pani Robinson z "Absolwenta"), Angelę Lansbury, Geraldine
Page czy Ellen Burstyn (genialna kreacja w "Requiem dla Snu") ale
przede wszystkim, mimo upływu lat, nadal pozostaje aktualny, nic nie
traci na swojej atrakcyjności i w swej wymowie jest zaiste wstrząsający
(Szczególnie kiedy ogląda się go po raz pierwszy raz i na świeżo.
Wówczas zdecydowanie "ryje psychikę")
Podsumowując.
Myślę, że nikogo nie trzeba specjalnie zachęcać do obejrzenia "Lotu nad
Kukułczym Gniazdem". Jest to bowiem tak głośne dzieło, iż każdy kto
chciał je obejrzeć to albo już to zrobił albo zrobi w najbliższym
czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz