piątek, 15 marca 2019

"Freak dog" ( A.K.A Red Mist ) (2008) (Wpis archiwalny)



Porzućcie wszelkie nadzieje, wy którzy tu wchodzicie!

Mam nadzieję, że tym razem uda mi się to co jak na razie nie udało mi się w przypadku "Exit Humanity" ( Musicie mi wybaczyć, bo sam wiem jak bardzo chciałem tamten film obejrzeć ale po prostu jego początek jest tak niemiłosiernie nudny, że ilekroć się za niego zabieram zasypiam) czyli dokończyć ten film. No dobrze! A teraz do rzeczy. Kontynuujemy naszą podróż przez świat horrorów, po raz kolejny zanurzając się w krąg takich, które można znaleźć w całości na You Tube. Po co najwyżej średnim (Zresztą można się było tego spodziewać) "Flesh Area" odstawmy jednak Zombie i zmieńmy trochę repertuar na film o wychodzeniu poza ciało. Brzmi ciekawie? Może, ale zapewniam, że takie nie jest. 

Do tej pory myślałem, że wszystkie filmy z Wielkiej Brytanii mają przynajmniej jedną cechę wspólną- wysoką jakość. No cóż byłem w błędzie. Mamy tu bowiem do czynienia z chyba najgorszym brytyjskim filmem jaki do tej pory widziałem. Filmem pełnym sprzeczności, który po ciekawym pomyśle na fabułę ( bo szczerze powiedziawszy tematyka OBE czyli Out of Body Experience nie jest zbyt często wykorzystywana w filmach grozy), pierwszej niezwykle intrygującej (chociaż przyznam się szczerze, że doprawionej pewną dawką zagubienia i dezorientacji) scenie oraz bardzo odrealnionej dzięki zastosowaniu efektu negatywu atmosferze towarzyszącej napisom początkowym, każe nam przez pierwsze półgodziny seansu zastanawiać się co my właściwie oglądamy- horror czy kiepski dramat obyczajowy bowiem horrorowej akcji mamy tu jak na lekarstwo. Zresztą w sumie powinienem się tego spodziewać po projekcie, który sam zdaje się nie wiedzieć jak się właściwie nazywa. Dlaczego tak mówię? Bo zwiastun jak i część plakatów ( W tym zaprezentowany wyżej) obiecują nam film "Red Mist" zaś na innych plakatach i na filmowych portalach np. na Filmwebie figuruje on jako "Freak Dog".

Kolejny zarzut jaki można by przytoczyć w każdej dyskusji o tym filmie to brak jakiejś wielkiej oryginalności. Co my tu bowiem mamy? Mamy tu schemat już na poziomie fabuły: zły charakter, mści się za doznane krzywdy na nastolatkach półidiotach ( A już miałem nadzieję, że to nie jest kolejna kopia "Koszmaru minionego lata. Że wreszcie będziemy tu mieli bohaterów, na których losie mogłoby nam zależeć { No może poza Catherine graną przez Arielle Kebbel, której gra tutaj była zdecydowanie lepsza niż w omawianym już na tym blogu "Zapachu Śmierci"}. Choć i tak dobrze, że twórcy wykazali się taką szczodrobliwością i inwencją, że nie kazali bohaterom jechać na orgie do żadnego Burakowa, którego nie ma na mapie tylko dali nam studentów medycyny na praktyce) tylko, że tym razem jest w śpiączce więc poprzez wychodzenie z ciała (nie znam się na medycynie ale to chyba tak nie działa) zyskuje niemal boską moc i może swobodnie wnikać w umysły innych ludzi, przejmować nad nimi kontrolę i wykorzystywać ich jako swoje narzędzie zemsty. A przy okazji ma chyba jakiś wbudowany radar bo najwyraźniej lokalizacja bohaterów przychodzi mu bez najmniejszego trudu co nawet przy założeniu, że akcja toczy się w jakimś niesamowicie małym miasteczko wydaje się ociupinkę naciągane. A poza tym jedno pytanie: Skoro mógł każdego człowieka zmusić do dowolnego zachowania dlaczego po prostu nie zmusił swoich prześladowców do popełnienia samobójstwa? Czy nie byłoby to zdecydowanie łatwiejsze rozwiązanie? Ba! Nawet zakończenie, które w zamierzeniu miało nas wbić w fotel i oszołomić ( Nie zdradzę wam go bo staram się unikać spoilerów ale zdaje mi się, że gdzieś już widziałem taki motyw) robi bardziej wrażenie otwarcia okna do kontynuacji, która na szczęście nie powstała.

Jednak obydwa wyżej wymienione podpunkty dałoby się jakoś tam zignorować gdybyśmy mieli do czynienia z produktem emocjonującym i angażującym. Niestety mamy tu dokładne przeciwieństwo czyli film idealny do oglądania w trakcie wykonywania innych czynności np. spotkania towarzyskiego i spoglądania na niego tylko od czasu do czasu i zupełnie niewiele się traci.

Ale żeby nie było, że dostrzegam tylko wady tej produkcji czas zwrócić uwagę na jej nieliczne plusy: Naprawdę pomysłowe i różnorodne sceny mordów, niektóre udane sceny ( Jak np. ta wspomniana tu już scena początkowa czyli retrospekcja z dzieciństwa naszego antagonisty czy scena, w której Catherine budzi się w lesie i zupełnie nie wie jak się tam znalazła ( I nie chodzi tu tylko o to, że możemy tam podziwiać ładną dziewczynę w samej bieliźnie. Chodzi o nastrój ten sceny) czy całkiem niezła gra aktorska,( co do której naprawdę nie mogę się przyczepić. Zwłaszcza, że przez cały film byłem przekonany, że gra tu Keira Knightley)

Podsumowując. Mimo zdecydowanego potencjału świeżości i pomysłowości, która mogła się przerodzić w coś dobrego to nie jest udana produkcja i zdecydowanie odradzam jakikolwiek z nią kontakt. Nie uświadczymy tu bowiem absolutnie żadnych emocji co jak na horror, który w zamierzeniu powinien straszyć jest chyba największą wadą. Ja na przykład przez cały film walczyłem z chęcią na wyłączenie komputera. Naprawdę zdecydowanie wolałbym obejrzeć jakiś przyzwoity slasherek o zabójcy z maczetą, który mimo, że również jest mało oryginalny to przynajmniej zdecydowanie angażuje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz