niedziela, 24 marca 2019

Lęk {Dread} 2009 czyli Czego się najbardziej boisz? (Wpis archiwalny




Niech Cthulhu będzie z wami!




Spotkałem się nie tak dawno z opinią, że debiutanckie dzieło producenta "Nocnego pociągu z mięsem" czyli ekranizacja krótkiego opowiadania Clive'a Barkera (autora, który dał nam rewelacyjnego oraz niezwykle klimatycznego "Hellraisera") o studentach przeprowadzających badania mające za zadanie ustalenie czego ludzie boją się najbardziej, jest jednym z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących współczesnych horrorów a jego seans wywiera niezapomniane wrażenie oraz pozostawia trwały ślad w psychice. Sami zatem rozumiecie, że wobec tego, że jestem wielkim fanem takiego kina po prostu nie mogłem się tym filmem nie zainteresować. Zresztą i tak dawno nie oglądałem dobrego, trzymającego w napięciu horroru więc co miałem do stracenia?



No cóż. Może "Lęk" nie jest aż tak dobrą produkcją jakiej podświadomie się spodziewałem i na jaką się szczerze mówiąc nastawiłem (więc teoretycznie rzecz biorąc można o nim mówić w kategorii lekkiego rozczarowania) to jednak nie mogę powiedzieć bym żałował podjętej decyzji. Bo choć dziełu Anthony'ego DiBlasi daleko do klasy "Serbskiego Filmu", "Martyrsów", nowego "Maniaka" czy kapitalnego "Odbicia zła" to jednak mamy tu niewątpliwie do czynienia z produkcja sprawnie zrealizowaną (co w dużej mierze zawdzięcza rzetelnej roboty operatorskiej wykonanej przez Sama McCurdy, którego kojarzyć można choćby z pracy przy klaustrofobicznym "Zejściu" w reżyserii Neilla Marshalla). Tytułem posiadającym całkiem niezły pomysł wyjściowy, przyzwoitą grę aktorską ( Zwłaszcza jeśli chodzi o fascynującego Shauna Evansa, który jako czarny charakter zdecydowanie gra tutaj pierwsze skrzypce. Zresztą tak szczerze mówiąc to jest mu o tyle prościej, że w roli naszego rzekomo głównego protagonistę obsadzono bezbarwnego i mało wyrazistego Jacksona Rathbone'a), ładne dziewczyny (Mam tu na myśli szczególnie Laurę Donnelly), świetny klimat uderzający momentami w lekko surrealistyczne nuty (Tak jak np. w scena w barze ze striptizem), dość ciekawych (a co najważniejsze niejednowymiarowych pod względem charakterologicznym) bohaterów oraz zaskakujące, niezaprzeczalnie pomysłowe zakończenie o dość pesymistycznym wydźwięku (czyli takim jakie lubię najbardziej), którego siła odziaływania jest zapewne w dużej mierze zasługą materiału źródłowego, ale dopóki nie sięgnę po wspomniane we wstępie opowiadanie Clive'a Barkera to na sto procent tego nie stwierdzę.



Podsumowując. "Lęk" jest najlepszym dowodem na to, że nie potrzeba wysokiego budżetu czy hektolitrów sztucznej krwi by stworzyć rasowy horror. Niegłupie, mocne, satysfakcjonujące i trzymające w napięciu kino, które mogę zdecydowanie polecić. Wystarczy posiadać dobry scenariusz, szczyptę pomysłowości oraz odrobinę talentu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz