środa, 13 marca 2019

"Next Ex" w Teatrze Telewizji! (Wpis archiwalny)



Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie!


Wiem, że obiecywałem wam dziś zupełnie inny wpis. Miał to być wpis, który da wam możliwość popływania wraz z Mary Elizabeth Winstead w Jeziorze Wilków. Ale zanim zaczniecie ciosać mi na głowie kołki pozwólcie mi się wytłumaczyć a wtedy myślę, że mi wybaczycie. I to nawet mimo faktu, że aby wam o nim opowiedzieć będę musiał nagiąć trochę ramy tematyczne tego blogu, co mi się do tej pory zdarzyło tylko kilka razy, albowiem to co będzie dziś tematem niezupełnie jest wydarzeniem stricte filmowym. Dziś bowiem czas na moją drugą pasję czyli teatr.

W dzisiejszym Teatrze Telewizji miała miejsce emisja spektaklu "Next Ex" w reżyserii Juliusza Machulskiego. Emisja, na którą czekałem długo, to jest od momentu usłyszenia pierwszych wzmianek o planowym wystawieniu go w ten sposób ( bowiem ze swojego wrodzonego lenistwa nie wybrałem się do Łodzi gdzie ten spektakl wystawiano w teatrze). Dlaczego? To bardzo proste. Wspomniałem już gdzieś tu chyba kiedyś, że jestem członkiem amatorskiej grupy teatralnej, jednej z wielu działających w moim pięknym mieście prawda? No więc tak się jakoś złożyło, że w ubiegłym roku wystawialiśmy ( choć trafniej byłoby powiedzieć wystawiliśmy, bo daliśmy konkretnie jeden występ) tę właśnie sztukę więc chyba nic dziwnego, że chciałem porównać nasz spektakl z występem zawodowych i było nie było profesjonalnych aktorów. I oczywiście nie będę tu oceniać, który występ bardziej przypadł mi do gustu bo po pierwsze w stosunku do siebie zawsze jestem bardziej krytyczny a po drugie raczej wiadomym było, że w konkurencji z takimi aktorami jak Englert czy Anna Seniuk to my wypadlibyśmy raczej jak mucha przy samolocie. Chcę po prostu przekazać pewne swoje osobiste przemyślenia z perspektywy kogoś kto zna skrypt więc może raczej pokusić się aby ocenić na ile aktorzy wlali w swoje role życie.

AKTORSTWO

Wiem, że ktoś może mi zarzucić, że patrzę przez pryzmat swojej roli ale jak dla mnie to chyba nie może być żadnych wątpliwości, że pod względem gry aktorskiej zdecydowanie brylowały tu dwie postaci: Jan Englert w roli "narzeczonego", ale on chyba nie potrafi zagrać złej roli oraz zupełne, przynajmniej jak dla mnie, odkrycie tego spektaklu czyli Julia Rosnowska grająca Marysię, czyli owego narzeczonego "obiekt zainteresowań", która za swoją rolę właśnie w nim dostała (I w mojej opinii absolutnie zasłużenie) Wyróżnienie Aktorskie na 12. Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Telewizji "Dwa Teatry". To zdecydowanie były aktorskie kreacje, które przykuwały uwagę do ekranu na każdą chwilę w jakiej się na nim pojawiały. Oczywiście wypadałoby też wspomnieć o pozostałych rolach ale one, choć solidne, to jednak (może jeszcze poza występem Anny Seniuk w roli Babki) pozostały wyraźnie w cieniu tego co zaprezentowała wyżej wymieniona dwójka i ogólnie rzecz ujmując wydały mi się jakieś takie bez życia, takie przetelefonowane ( Zwłaszcza jeżeli się spojrzy na postać Ojca czyli Krzysztofa Stelmaszyka która w mojej opinii o milimetry przegrała z tą w interpretacji mojego kolegi z grupy).

SCENARIUSZ

W obu przypadkach materiał źródłowy był taki sam, bo przecież była nim sztuka Juliusza Machulskiego ( Tak wiem, że miałem nie porównywać ale po prostu akurat w tym wypadku musiałem dla większej przejrzystości i jasności wypowiedzi. Zresztą sami to zauważycie w miarę czytania) opowiadająca o dniu z życia pewnej inteligenckiej rodziny, w której córka ma przyprowadzić swojego nowego narzeczonego. A przynajmniej tak nam się wydaje bo jak na dobrą komedię przystało spektakl obfituje w wiele zwrotów akcji, których nie będę zdradzał bo te zdecydowanie warto zobaczyć samemu. Nawet jeśli ktoś jakimś cudem widział nasz występ, bo o ile my musieliśmy skracać aby zmieścić się w limicie czasowym dopuszczającym do Przeglądu Teatrów Amatorskich "Mikstura" ( Co się ostatecznie nie udało ale to na temat na zupełnie inną historię) tu reżysera, którym był sam autor jakby ktoś koniecznie musiał wiedzieć, nic nie ograniczało. I muszę powiedzieć, że było to zdecydowanie korzystne dla sztuki bo co jak co ale dialogi to Machulski zawsze pisał świetne ( Choć muszę szczerze przyznać, że osobiście zaśmiałem się w ciągu całej sztuki co najwyżej kilka razy. Ale to pewnie wynik obycia z tym tekstem i osłuchania z tymi żartami, który musi nastąpić jeżeli się powtarza te teksty po kilka razy na próbach). Jednak mam jedną konkretną dość negatywną uwagę. Momentami można mieć wrażenie, że Twórca zakochał się w jakiejś swojej konstrukcji i ciężko mu ją wyrzucić więc ciągnie ją ponad miarę. Przykładem niech będzie tu scena z rosołem, która nie jest ani przesadnie śmieszna ani zbyt dużo wnosząca do fabuły a ciągnie się jak telenowela brazylijska). O postaciach nie będę się rozpisywał bo są i dobrze rozrysowane i wyposażone w indywidualne cechy ( Choć dopiero dziś mogę szczerze powiedzieć, że dopiero przy dobrych aktorach nabierają prawdziwego blasku.

PODSUMOWANIE

"Next Ex" nie jest pewnie najbardziej udanym dziełem jakie wyszło z pod pióra pana Juliusza Machulskiego jako dramato czy scenariuszo pisarza w całej jego karierze ale na pewno jak dla mnie jednym z najbardziej pamiętnych z powodu właśnie wspomnianego we wstępie udziale w jego inscenizacji w wykonaniu naszej grupy teatralnej. I dlatego z powodu wymienionych w tym tekście zalet tej wersji jaką starałem się omówić w niniejszym tekście jak i z wiadomych powodów sentymentalnych całą sztukę oceniam wysoko i polecam wszystkim zapoznanie się z nią choćby dla obejrzenia dobrych kreacji Englerta i Rosnowskiej bo naprawdę warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz