piątek, 8 marca 2019

Social Network (2010

Witam!
SocNet
Po dzisiejszym( Ponownym już w ostatnim czasie) seansie "Social Network zacząłem zastanawiać się nad kryteriami rządzącymi przyznawaniem największych filmowych nagród. Bo kto wytłumaczy mi co o tym decyduje? Jaki walor filmu? Weźmy za przykład tegorocznego zwycięzcę. Gdyby brać pod uwagę emocje jakie powinny rodzić się po seansie to zdecydowanie wygrywa "Czarny Łabędź". Gdyby patrzeć na oryginalność historii to bezkonkurencyjnie "Incepcja. Zaś pod względem ważności dla rozwoju ludzkości poruszanych przez nominowane filmy problemów, to tu mielibyśmy zdecydowane pierwsze miejsce dla najnowszego filmu Davida Finchera. Bo chyba nie ma i nie było w ostatnim czasie większego fenomenu interneteowego niż gwałtowny rozwój portali społecznościowych z "Facebookiem" na czele prawda? Więc dlaczego wygrało "Jak zostać Królem", które nie jest złym filmem ale po prostu nie przystaje do obecnych czasów. Na pewno ważniejsza jest potrzebna diagnozowania tego zjawiska, które nas bezpośrednio dotyczy i pokazania, że za każdym historycznym przełomem stoi konkretny człowiek ze swoimi fobiami, przyzwyczajeniami i aspiracjami niż oglądanie historii o jąkającym się królu
TEMATYKA
Tematykę tego filmu stanowi historia życia Marka Zuckerberga twórcy "Facebooka" ( A raczej nie całego, łaćznie z urodzinami tylko raczej z perspektywy wytoczonych mu procesów sądowych i w postaci retrospekcji). Ale David Fincher nie jest reżyserem, który lubi podążać utartymi ściężkami, więc na całe szczęście nie powstała tu cukierkowa laurka pokroju "Papież, który pozostał Papieżem" tylko dzieło, na którym każdy może sobie wyrobić własne zdanie na temat portretowanej postaci. ( Choć raczej chyba nie będą one pozytywne bo tak ta postać jest pokazana, że nie da się jej chyba polubić)
AKTORSTWO
Muszę powiedzieć, że David Fincher ma szczęście do aktorstwa. W żadnej jego produkcji nie da się znaleźć słabego ogniwa w aktorskim łańcuchu, żednej "fałszywej nuty". I to mimo, że większość z tych aktorów nie była przed premierą znana szerokim masom. ( No może poza Jesse Eisenbergiem, którego można kojarzyć z wcześniejszej dobrej roli w "Zombieland"). Ale zacznijmy od początku: Eisenberg to zdecydownanie jeden z atutów tej produkcji i zdecydowanie bardzo dobra rola, choć trochę zbyt podobna do tego co grał w 'Zombieland" ( Ale może on po prostu inaczej nie umie). Wyróżnia się Andrew Garfield, który szkoda, że nie dostał nominacji do Oscara bo daje tu popis aktorski równy największym. Trzeba będzie z wielką uwagą śledził jego rozwój bo to może być wielka gwiazda. Co do aktorstwa Justina Timberlake to udowodnił, że jest aktorem prawie tak dobrym jak piosenkarzem, a może nawet lepszym. Był ironiczny i luzacki ale bez przerysowania. Ale było w tym filmiie też to co mi zgrzytało. Postacie kobiece. Nie wiem czy zauważyliście, ale kobiety w tym filmie zostały chyba potraktowane trochę "z buta" i pejoratywnie pokazane albo jako furiatki ( Ta chinka ), albo jakieś kompletne kretynki ( te laski od Timberlake'a) a nawet jeśli jakaś postać im się uda ( Erica w wykonanie Rooney Mary o dziwo zdecydowanie lepszej tu niż w Nowym "Koszmarze z Ulicy Wiązów" {Co chyba nie było jednak takie trudne}, co chyba dostrzegł sam Fincher obsadzając ją w roli Lisbeth salander w swoim najnowszym filmie "The Girl with the dragon tatoo", a dalej tak samo ładnej) to zostawiają ją na uboczu jak zużyty śmieć. Choć nie wiem czy w tej historii dałoby się to zmienić bez straty czegoś ważnego ale feministki to pewnie ten film rozszarpią bo im brakuje dystansu.
SCENARIUSZ
Za scenariusz to mimo, że nie jest ani przesadnie oryginalny ani za bardzo w moim guście, jednak należą się ukłony aż do samej Ziemii. Bo zrobić film gdzie gros akcji dzieje się na sali sądowej a bohaterowie to nic innego nie robią tylko gadają, to naprawdę trzeba umieć. Aczkolwiek można w bardzo klarowny sposób wyczuć do jakich filmów tak naprawdę Finchera ciągnie bo te wszystkie sceny przesłuchań to mi bardziej kojarzyły się z Thrillerem niż z Biografią ale i tak uważam, że sprawdził się i w tej kategorii. Postacie są doskonale zarysowane a dialogi przyciągają do ekranu momentami lepiej niż najlepsza akcja w Blockbusterach. O jedynym mankamencie już pisałem więc nie będę się powtarzał.
MUZYKA
Muszę powiedzieć to po raz pierwszy od dawna. Muzyka jest naprawdę genialna i chyba jednak nie miałem racji pisząc, że jest gorsza od tej z "Incepcji". Muzyka filmowa ma to do siebie, że ma inny cel niż muzyka nie filmowa. ma budować napięcie konkretnego obrazu, dla którego jest pisana. I tutaj mamy do czynienia z takim właśnie zjawiskiem. Muzyki, która pozostaje w doskonałej symbiozie ze zdjęciami a jednocześnie dając im coś od siebie i będąc ich integralną częścią. I może Reznora w kilku momentach ponosi i słyszymy dźwięki jak rodem z najkrwawszego slashera ale jakoś łatwo mu to wybaczyć patrząc na ogół.
SPRAWY TECHNICZNE
Pod tym względem ten film to może nie było najwybitniejsze z tych dzieł jakie w tym roku powstały , bo np. "Incepcja" to chyba jednak inna liga ale i tak nie ma się czego wstydzić bo jest zrobiony dobrze a momentami wręcz niesamowicie ( Wyścig wioślarsk W.O.W czysta Perfekcja!)

PODSUMOWUJĄC
Bardzo się cieszę, że obejrzałem ten film mimo początkowych myśli typu: "Ble! Film o Facebooku! Co za upadek Davida Finchera!". W jakim byłem błedzie! Przecież to jest bardzo dobry film choć może nie zupełnie w moim guście, jak już byłem łaskawy wspomnieć. Widać, że Finchera nie zadowalają Proste historię, że on szuka. Bo to co tu dostałem to nie jest tylko film o Facebooku to jest film o naszej cywilizacji, która poszukuje prawdziwego życia w internecie a znajduje tam tylko erzac. Zdecydowanie obejrzę ten obraz jeszcze nie raz
OCENA
9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz