Witam!
Po
dzisiejszym( Ponownym już w ostatnim czasie) seansie "Social Network
zacząłem zastanawiać się nad kryteriami rządzącymi przyznawaniem
największych filmowych nagród. Bo kto wytłumaczy mi co o tym decyduje?
Jaki walor filmu? Weźmy za przykład tegorocznego zwycięzcę. Gdyby brać
pod uwagę emocje jakie powinny rodzić się po seansie to zdecydowanie
wygrywa "Czarny Łabędź". Gdyby patrzeć na oryginalność historii to
bezkonkurencyjnie "Incepcja. Zaś pod względem ważności dla rozwoju
ludzkości poruszanych przez nominowane filmy problemów, to tu mielibyśmy
zdecydowane pierwsze miejsce dla najnowszego filmu Davida Finchera. Bo
chyba nie ma i nie było w ostatnim czasie większego fenomenu
interneteowego niż gwałtowny rozwój portali społecznościowych z
"Facebookiem" na czele prawda? Więc dlaczego wygrało "Jak zostać
Królem", które nie jest złym filmem ale po prostu nie przystaje do
obecnych czasów. Na pewno ważniejsza jest potrzebna diagnozowania tego
zjawiska, które nas bezpośrednio dotyczy i pokazania, że za każdym
historycznym przełomem stoi konkretny człowiek ze swoimi fobiami,
przyzwyczajeniami i aspiracjami niż oglądanie historii o jąkającym się
królu
TEMATYKA
Tematykę
tego filmu stanowi historia życia Marka Zuckerberga twórcy "Facebooka" (
A raczej nie całego, łaćznie z urodzinami tylko raczej z perspektywy
wytoczonych mu procesów sądowych i w postaci retrospekcji). Ale David
Fincher nie jest reżyserem, który lubi podążać utartymi ściężkami, więc
na całe szczęście nie powstała tu cukierkowa laurka pokroju "Papież,
który pozostał Papieżem" tylko dzieło, na którym każdy może sobie
wyrobić własne zdanie na temat portretowanej postaci. ( Choć raczej
chyba nie będą one pozytywne bo tak ta postać jest pokazana, że nie da
się jej chyba polubić)
AKTORSTWO
Muszę
powiedzieć, że David Fincher ma szczęście do aktorstwa. W żadnej jego
produkcji nie da się znaleźć słabego ogniwa w aktorskim łańcuchu, żednej
"fałszywej nuty". I to mimo, że większość z tych aktorów nie była przed
premierą znana szerokim masom. ( No może poza Jesse Eisenbergiem,
którego można kojarzyć z wcześniejszej dobrej roli w "Zombieland"). Ale
zacznijmy od początku: Eisenberg to zdecydownanie jeden z atutów tej
produkcji i zdecydowanie bardzo dobra rola, choć trochę zbyt podobna do
tego co grał w 'Zombieland" ( Ale może on po prostu inaczej nie umie).
Wyróżnia się Andrew Garfield, który szkoda, że nie dostał nominacji do
Oscara bo daje tu popis aktorski równy największym. Trzeba będzie z
wielką uwagą śledził jego rozwój bo to może być wielka gwiazda. Co do
aktorstwa Justina Timberlake to udowodnił, że jest aktorem prawie tak
dobrym jak piosenkarzem, a może nawet lepszym. Był ironiczny i luzacki
ale bez przerysowania. Ale było w tym filmiie też to co mi zgrzytało.
Postacie kobiece. Nie wiem czy zauważyliście, ale kobiety w tym filmie
zostały chyba potraktowane trochę "z buta" i pejoratywnie pokazane albo
jako furiatki ( Ta chinka ), albo jakieś kompletne kretynki ( te laski
od Timberlake'a) a nawet jeśli jakaś postać im się uda ( Erica w
wykonanie Rooney Mary o dziwo zdecydowanie lepszej tu niż w Nowym
"Koszmarze z Ulicy Wiązów" {Co chyba nie było jednak takie trudne}, co
chyba dostrzegł sam Fincher obsadzając ją w roli Lisbeth salander w
swoim najnowszym filmie "The Girl with the dragon tatoo", a dalej tak
samo ładnej) to zostawiają ją na uboczu jak zużyty śmieć. Choć nie wiem
czy w tej historii dałoby się to zmienić bez straty czegoś ważnego ale
feministki to pewnie ten film rozszarpią bo im brakuje dystansu.
SCENARIUSZ
Za
scenariusz to mimo, że nie jest ani przesadnie oryginalny ani za bardzo w
moim guście, jednak należą się ukłony aż do samej Ziemii. Bo zrobić
film gdzie gros akcji dzieje się na sali sądowej a bohaterowie to nic
innego nie robią tylko gadają, to naprawdę trzeba umieć. Aczkolwiek
można w bardzo klarowny sposób wyczuć do jakich filmów tak naprawdę
Finchera ciągnie bo te wszystkie sceny przesłuchań to mi bardziej
kojarzyły się z Thrillerem niż z Biografią ale i tak uważam, że
sprawdził się i w tej kategorii. Postacie są doskonale zarysowane a
dialogi przyciągają do ekranu momentami lepiej niż najlepsza akcja w
Blockbusterach. O jedynym mankamencie już pisałem więc nie będę się
powtarzał.
MUZYKA
Muszę
powiedzieć to po raz pierwszy od dawna. Muzyka jest naprawdę genialna i
chyba jednak nie miałem racji pisząc, że jest gorsza od tej z
"Incepcji". Muzyka filmowa ma to do siebie, że ma inny cel niż muzyka
nie filmowa. ma budować napięcie konkretnego obrazu, dla którego jest
pisana. I tutaj mamy do czynienia z takim właśnie zjawiskiem. Muzyki,
która pozostaje w doskonałej symbiozie ze zdjęciami a jednocześnie dając
im coś od siebie i będąc ich integralną częścią. I może Reznora w kilku
momentach ponosi i słyszymy dźwięki jak rodem z najkrwawszego slashera
ale jakoś łatwo mu to wybaczyć patrząc na ogół.
SPRAWY TECHNICZNE
Pod tym
względem ten film to może nie było najwybitniejsze z tych dzieł jakie w
tym roku powstały , bo np. "Incepcja" to chyba jednak inna liga ale i
tak nie ma się czego wstydzić bo jest zrobiony dobrze a momentami wręcz
niesamowicie ( Wyścig wioślarsk W.O.W czysta Perfekcja!)
PODSUMOWUJĄC
Bardzo
się cieszę, że obejrzałem ten film mimo początkowych myśli typu: "Ble!
Film o Facebooku! Co za upadek Davida Finchera!". W jakim byłem błedzie!
Przecież to jest bardzo dobry film choć może nie zupełnie w moim
guście, jak już byłem łaskawy wspomnieć. Widać, że Finchera nie
zadowalają Proste historię, że on szuka. Bo to co tu dostałem to nie
jest tylko film o Facebooku to jest film o naszej cywilizacji, która
poszukuje prawdziwego życia w internecie a znajduje tam tylko erzac.
Zdecydowanie obejrzę ten obraz jeszcze nie raz
OCENA
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz