niedziela, 17 marca 2019

Krótka piłka: Mroczne Widmo (1999) (Wpis archiwalny)


Niech Cthulhu będzie z wami!



Mini maraton całej kosmicznej sagi George'a Lucasa zaplanowany przeze mnie, aby wprowadzić się w odpowiedni nastrój przed planowaną wizytą w kinie na 'Przebudzeniu Mocy” zacząłem od pierwszego seansu „Mrocznego Widma”.



Przyznam jednak, że w tym konkretnym wypadku miałem poważne wątpliwości odnośnie zasadności takiego postępowania. Zasłyszane bowiem ze wszystkich stron negatywne opinie i łatka najgorszej części kosmicznej sagi George'a Lucasa kazały mi co najmniej ostrożnym a wręcz przypuszczać, iż seans będzie prawdziwym koszmarem.



Tymczasem „Mroczne Widmo” okazało się nie być takie tragiczne. Jasne! Nie jest on filmem pozbawionym wad. Dialogi są patetyczne i pozbawione lekkości, humor momentami najniższych lotów, grający Anakina Skywalkera Jake Lloyd niezbyt przekonujący a Jar Jar to faktycznie jedna z najbardziej irytujących i infantylnych postaci jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się oglądać na ekranie. Jednak z uwagi na charyzmatycznego Dartha Maula, jak zawsze solidnego aktorstwa w wykonaniu Liama Neesona, Iana McDiarminda oraz Evana McGregora, nastrojowej muzyki Johna Williamsa, kilku świetnie zrealizowanych scen akcji (przede wszystkim mam tu na myśli wyścig) oraz niezaprzeczalnego uroku Natali Portman oglądało się go całkiem przyjemnie. Stanowi to dobry prognostyk przed następnymi odsłonami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz